niedziela, 4 lutego 2018
XXXV To nie tak miało wyglądać
,,Dorastasz braciszku.” Pomyślałem odprowadzając Kyousuke za drzwi, kiedy leciał po pierścionek. Dziesięć lat temu, kiedy go odnalazłem był zupełnie inny, a jednocześnie dalej jest taki sam. Zyskał pewność siebie, nauczył się wielu rzeczy łącznie z tym jak działa świat od strony politycznej, zawarł wiele nowych znajomości i poznał przyjaciół. Ale je jego największym osiągnięciem jest to że udało mu się pogodzić dwa różne światy. Potrafi być księciem rozmawiającym na poważne temat polityki, a za godzinę siedzieć w kawiarence razem z przyjaciółmi i śmiać się z ostatniego odcinka ulubionego serialu.
Często zastanawiam się, jaki by był gdyby matka nigdy tak potwornie się nie zmieniła. Gdybyśmy byli szczęśliwą pełną rodziną. Gdyby wychowywał się tutaj w pałacu. W otoczeniu służby, mając wszystko, czego zapragnie. Mając rodziców i mnie. Nie musząc martwić się o każdy dzień. Ale gdyby tak było to czy dzisiaj byłby takim sobą? Czy wolałby spędzać całe dnie z przyjaciółmi, bawiąc się i koncertując. Czy wychodziłby tak chętnie z pałacu? Czy zwracałby tak wiele uwagi na małe dramaty społeczeństwa, które tak często zdarza mi się po prostu przeoczyć? Ech…
Kiedy wrócił patrzyłem na niego uważnie. Był taki blady… Znaczy bledszy niż zazwyczaj, co nie zmienia faktu, że to była niezdrowa bladość. Zastanawiałem się czy nie wysłać go na jakiś czas nad morze, żeby się zrelaksował i doszedł do siebie.
Po oczepinach i przemowach wykonałem swój ruch.
- ,,Zdrajca!”
- ,,Też Cię kocham.”- Wróciłem na swoje miejsce uważnie obserwując brata. Jak się mijaliśmy otarłem się o niego specjalnie. Dygotał lekko. ,,On powinien jak najszybciej pójść się położyć! Za pół godziny wyślę go do łóżka i koniec kropka!” Śledziłem dokładnie każdy jego ruch. Trząsł się. Było to widać. Jednak, kiedy pocałował Viki już wiedziałem ze trzeba zareagować natychmiast! Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, jak na zwolnionym filmie zobaczyłem jak Kyousuke osuwa się na podłogę. Usłyszałem odgłos jego upadającego drobnego ciała i trzask. Jego korona jest częściowo zrobiona ze szkła! Na pewno się pokaleczył. Poderwałem się i przefrunąłem nad wszystkimi. A ja nie latam. Raz jestem królem i nie wypada mi latać w innym gronie niż rodzina i służba. I dwa… Jeszcze nie przywykłem na nowo do latania, a co za tym idzie do lądowania tak, więc potknąłem się i sam się wywróciłem
- Kyousuke! Kyousuke!- Klęczałem przy nim. Na jasnych płytach podłogi i jego włosach były kawałki korony i krew. Przycisnąłem ucho do jego piersi. Jego serce… Stanęło…- TSUBASA!!!- Ryknąłem. Zaraz się zjawił i zabrał mojego małego braciszka. Jeśli ktoś ma się dostać jak najszybciej do szpitala t tylko on.
Wyprostowałem się. To wszystko nie tak! Nie tak ten wieczór miał wyglądać, a ja nie mam pojęcia, co mam teraz zrobić! Po prostu nie wiem! Nie wiem i chcę żeby ta noc się skończyła w tej chwili Muszę iść do Kyousuke, ale nie mogę wyjść i zostawić Viri. Gdybym wyszedł to znieważyłbym ją, jej rodzinę, i wszystkich pozostałych gości….
- W tej sytuacji chyba jasnym jest, że nie można kontynuować przyjęcia w normalny sposób.- Viri pojawiła się przy mnie.- Proszę o wyrozumiałość dla mojego męża- spojrzałem na nią.- Leć kochanie. Poradzę sobie.
- Dziękuję.- Szepnąłem.- Proszę o wybaczenie…- Wybiegłem i poleciałem pustym korytarzem do szpitala. Odnalazłem Tsubasę.
- Gdzie jest Kyousuke? Tsubasa gdzie…
- Spokojne…
- Jak mam być spokojny!?- Po raz pierwszy krzyknąłem na mojego przyjaciela.- Jak ja mam być spokojny, kiedy nie mam pojęcia, co się stało mojemu małemu braciszkowi? Jak ja mam być spokojny, kiedy wieczór, który miał być najpiękniejszym w moim życiu, zmienił się w totalną porażkę? Jak… Jak…
- Spokojnie.- Tsubasa mnie objął.- Kyousuke już jest bezpieczny i nic mu nie grozi. Chociaż było naprawdę niebezpiecznie to teraz już jest dobrze.
- Chcę go zobaczyć. Zabierz mnie do niego. Proszę.- Zaprowadził mnie, a kiedy zobaczyłem mojego małego braciszka, podłączonego do tych maszyn i kroplówki nogi się pode mną ugięły.- Co mu jest?- Spytałem zrozpaczony.
- Anemia krwi, podwyższone ciśnienie, gorączka i silny stres skumulowały się w jego i tak delikatnym ciele.- Odpowiedział lekaż.- Powinien wydobrzeć za jakiś czas, ale zaleciłbym żeby pojechał gdzieś by mógł się odprężyć. Najlepiej żeby go niczym nie stresować.
- A kiedy się obudzi?- Spytałem wystraszony.
- Powinien się wybudzić za dwa dni. Podaliśmy mu specjalne środki usypiające by przez te czterdzieści osiem godzin jego ciało jak najbardziej się zregenerowało.
- Dobrze… Dobrze..- Nachyliłem się nad Kyousuke. Delikatnie ucałowałem jego rozpalone czółko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz