niedziela, 4 lutego 2018
XLIII Wspomnienia
- Uratka! Tak się cieszę, że znowu cię widzę!- Zdębiały patrzyłem jak na moim przyjacielu uwiesza się dwóch chłopaków.
- Urata, kto to?- Nie powinienem był pytać. Oj nie powinienem.
- Co?!- Poderwałem się.- Uciekliście z pałacu Abysa?! Byłem tam mnóstwo razy i nigdy was nie widziałem!
- Trzymał nas zamkniętych w pokoju.- Młodszy chłopak patrzył na mnie wielkimi oczami.
- Czym jeszcze mnie zaskoczycie?- Westchnąłem.
- Jesteśmy książętami.
- No dobrze pokaż się.- Ataru odchylił mi głowę. Po stwierdzeniu starszego chłopaka znowu dostałem krwotoku z nosa.
- Urata... Czemu nic o nich nie wspomniałeś? Można było ich uratować dziesięć lat temu.- Spojrzałem na przyjaciela.- Hej wszystko dobrze?
- Ja... ja nie pamiętam... Nie pamiętam ich. Nie pamiętam was.- Spojrzał na braci.-Nie pamiętam was. Przykro mi, ale ja naprawdę nie pamiętam.
- Zaczekaj no chwilę...- Przysunąłem się do Uraty i przyłożyłem dłoń do jego czoła. Zamknąłem oczy i oczyściłem umysł. ,,Skupienie. Muszę się skupić..."
- Co robisz?- Mikiteru odezwał się nagle.
- Sprawdzę czy przypadkiem. Ktoś nie majstrował przy wspomnieniach Uraty. Ale jeśli ktoś będzie mi przeszkadzać to Urata skończy, jako bełkoczący trzylatek. Wspomnienia są delikatne , a zwłaszcza, jeśli już raz zostaną naruszone to są tym bardziej wrażliwe.- Odpowiedziałem spokojnie i znowu skupiłem się na przyjacielu. Potrwało to kilka minut jednak w końcu uzyskałem rezultat. Westchnąłem.- Wygląda na to z faktycznie usunięto mu was z pamięci. I to z chirurgiczną precyzją.
- Więc czemu nie mam dziur w pamięci?
- Mózg jest bardzo skomplikowany i sprytny. Jeśli stracisz jakieś wspomnienie to mózg wymyśli sobie nowe na to miejsce tak by się dobrze wpasowało.
- A nie ma jakiegoś sposobu żeby przywrócić te wspomnienia?- Dziadek Riju i Mikiteru w końcu się odezwał.
- Niestety, ale nie potrafię. Gdyby były zablokowane to oczywiście przywróciłbym mu wspomnienia, ale ich po prostu tam nie ma. Wspomnienia może przywrócić jedynie osoba, która je odebrała, więc jestem bezsilny.
- Jest jeszcze możliwość podzielenia się wspomnieniami. Przecież Riju dokładnie wszystko pamięta.- Teraz odezwała się babcia.
- Tak owszem proszę pani można to zrobić. Ale to nie będą wspomnienia Uraty. Będzie ciągle czuć, że nie są jego. Poza tym... Nie potrafię przesyłać wspomnień z jednej osoby na drugą. Owszem ćwiczyłem to z moim bratem i ledwo, co mi się to udało z jego pomocą i tylko, dlatego że między nami jest naturalną więź wynikająca z tego, że jesteśmy braćmi. Na niespokrewnionych osobach nie dam rady tego zrobić. Mógłbym im tylko zaszkodzić. W dodatku nie znam Riju to jest dodatkowy problem. Mogę sobie być potężnym magiiem, ale nie jestem moim bratem ani mistrzem. Wciąż nie potrafię wielu rzeczy. Już prościej by mi było znaleźć tą osobę, która zabrała wspomnienia Uraty i siłą je zabrać.
- Jak to zabrać siłą?- Riju zainteresował się.
- Cudzych wspomnień nie można, a raczej nie powinno się przetrzymywać w swojej głowie. Jest durze ryzyko ich utraty z powodu złego dopasowania, a im dłużej tym trudniej je zatrzymać. Gdyby się uwolniły wróciłyby do właściciela. Prościej i bezpieczniej jest umieścić wspomnienia w jakimś przedmiocie. Urządzeń elektronicznych nie polecam, bo wystarczy, że się popsują i wspomnienia znikają na zawsze. Lepiej wybierać zwykłe przedmioty, a najlepiej takie wytrzymałe i najlepiej duże, których nie da się za łatwo zgubić.
- A mogłaby to być korona wysadzana klejnotami?
- Tak. Klejnoty są w pewnym sensie idealne. Zwłaszcza diamenty. To najtwardszy znany materiał. Można je uszkodzić jedynie innymi diamentami, a w dodatku są piękne. Zwykłe, różowe, zielone... We wszystkich barwach... Ach przepraszam. Nie wiem, czemu ale kocham wszelkie kamienie szlachetne. Nie przez ich wartość, ale ich piękno.
- Nie, nie. Nic nie szkodzi.- Starsi państwo uśmiechnęli się pobłażliwie.
- A... Krwawe Diamenty?
- Jeśli chodzi o ich kolor to...
- Nie chodzi o kolor naturalny. Tylko o kamień zabarwiony krwią niewinnej istoty.
- Takie mają niezwykły potencjał. Zwłaszcza magiczny. Ale są wszędzie zakazane.
- Dlaczego?- Młodszy chłopiec spojrzał na mnie wielkimi błękitnymi oczami.
- W zamyśle Krwawy Diament jest materiałem idealnym. Pięknym, niezniszczalnym, potężnym. Ale do jego stworzenia wymagana jest ofiara z żywej istoty. I nie może to sobie być jakieś pierwsze lepsze zwierzę.
- Więc co?
- Niewiniątko.- w pokoju zapadła główna cisza. Mikiteru podniósł rękę.
- Co to Niewiniątko?
- Malutkie dziecko chwilę po narodzinach. Całkowicie bezbronne i bezsprzecznie czyste bez skazy. By stworzyć Krwawy diament trzeba przelać krew Niewiniątka.- Ciężko mi było to mówić, ale cóż. Jak już temat się zaczął to trzeba. Chociaż by z uprzejmości. Ale ta wiedza bynajmniej mnie nie uszczęśliwia. Poświęcić małe dziecko...
- Nasz ojciec musi mieć wspomnienia Uraty. On ma w koronie dwa Krwawe Diamenty. W jednym na pewno są wspomnienia Uraty. Wystarczy dorwać koronę i odzyskamy wspomnienia...
- Ale kto powiedział że ja chcę te wspomnienia?- Urata w końcu się odezwał.
- Właśnie! Jeśli Uratka ich nie chce to nie i koniec.- Ataru objął brata jakby chciał go osłonić.- Już dość się nacierpiał i nie musi sobie o tym przypominać. Nie dam go znowu skrzywdzić. Nie dam! Obronię mojego Uratke za wszelką cenę! Tym razem...
- Hej no już spokojnie Ataru.- Uspokajającym tonem zwróciłem się do przyjaciela.- Nikt nie będzie krzywdzić Uraty.
- Właśnie Ati. Jestem bezpieczny.- Urata odwzajemnił uścisk.- Przepraszam za to. Ati ma uraz i zdeczka lekką paranoję na moim punkcie.
- Fachowo to się nazywa ,, Kompleks braciszka"- wtrąciłem.- No dobra, bo atmosfera się zrobiła paskudna. Zrobię może coś do picia? A może państwo chcą coś mocniejszego?
- Zdamy się na księcia.
- Hej młody, lubisz łakocie? Chodź wybierzesz sobie coś, na co masz ochotę.- Chłopiec poszedł za mną do naszej otwartej kuchni.- Wiesz, co? Jesteś całkiem słodziutki.- Stwierdziłem z uśmiechem patrząc na niego z góry do dołu.
- Z takim wyglądem nikt nie będzie mnie brać na poważnie.- Burknął.
- A ja to, co? Wyglądam jak laleczka z porcelany.- Sięgnąłem do szafki po herbatę.- Słodkości są w tej.- Wskazałem chłopcu szafkę i wróciłem do szykowania herbaty.
- Nie dosięgam.- Stwierdził po chwili.
- No to hop.- Złapałem go pod pachami i pociągnąłem do góry. Jednak nie przewidziałem tego co się stało. Chłopak zaczął panicznie krzyczeć.
- Mikiteru!- Riju zaraz się zjawił i mocno objął brata.- Co zrobiłeś?!
- No nic. Chciałem go tylko podsadzić, bo nie dosięgał. Słowo. Tylko go dotknąłem. Naprawdę.- Spojrzałem na rozdygotanego chłopca.
- Już dobrze. Raju... Już dobrze.- Mikiteru puścił się, chociaż wciąż się trochę trząsł.- Nie mam pojęcia, dlaczego krzyczałem... Miału.- w tym momencie chłopcu wyrosły kocię uszy i ogon, a skrzydełka znikły.
- Kicia?- Zdziwiłem się.- Czemu kicia?
- A bo ja wiem?! Obaj tak mamy od urodzenia i koniec.- Chłopiec zaczerwienił się.
- Znamy kogoś, kto też potrafi się zmieniać w zwierzę. No w owada dokładniej.- Ataru wychylił się żeby zobaczyć kociego Mikiteru.- Matko, jakie słodkie uszka!
- Wcale nie są słodkie!- Mikiteru zaczerwienił się jeszcze mocnej i jego uszy i ogon znikły, a skrzydełka wróciły.- To irytujące. Odkąd nie mamy tych pasożytów zdarza mi się to bez przerwy.
- Do tej pory się jeszcze nie uczyliście magii. Metamorfizm jest dosyć skomplikowany.
- Potrafisz to robić? Mógłby książę ich tego nauczyć?- Dziadek spojrzałem na mnie z prośbą w oczach.
- Niestety nie. Metamorfizm jest bardzo rzadki. To nie jest rodzaj magii, którego można się nauczyć tak jak Transformacji. Metamorfizm jest zdolnością wrodzoną. Tylko inny metamorf mógłby tu pomóc. Ale Tsubasa nawet jakby chciał to by nie mógł.
- Dlaczego?
- Tsubasa tak jak mój brat jest bardzo zajęty poza tym nie możecie tu zostać.
- Dlaczego?!- W oczach braci malowała się rozpacz.
- ON będzie was szukać. To będzie tylko kwestia czasu zanim was tutaj znajdzie. Do pałacu też nie możemy was zabrać, bo przy jego pierwszych odwiedzinach zostaniecie nakryci i może wyjść z tego paskudna sytuacja.
- No to, co mamy zrobić? My tylko chcemy żeby nasi chłopcy byli bezpieczni.- Babcia przygarnęła do siebie Riju.
- Sądzę, że moja siostrzyczka coś poradzi.- Uśmiechnąłem się.
- Jak to siostra książę?
- Chodzi o Virianne. Jest żoną Yuuichi'ego, więc jest moją nową siostrzyczką. A teraz przepraszam. Idę wdrożyć mój pokręcone plan w życie i jakoś wyjaśnić bratu tą zawiłą sytuację.- Oddaliłem się do swojego pokoju.
Godzinę później
- No dobra panie panowie. Pakujemy się i jedziemy!- Ogłosiłem wchodząc do salonu.
- Ale gdzie?
- Do Avriner!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz