niedziela, 4 lutego 2018
XXVIII Świątynia
- Gdzie jedziemy?- Spytałem podczas kolacji.
- Do Świątyni. Powinno się ją odwiedzać, co dziesięć lat. Opuściliśmy już jedną wizytę. Będziemy musieli zostać cztery dni, zamiast czterech.
- Przez cztery dni będziemy się modlić bez przerwy? Przecież my tam padniemy!
- Spokojnie wchodząc w trans nawet nie poczujesz upływu czasu. Kapłani o nas zadbają. Kiedy się wzbudzimy będziesz mieć wrażenie, że po prostu się zdrzemnąłeś.
- A tak na prawdę to będę mieć wyjęte cztery dni z życia.- Westchnąłem.
- Oj to tylko sześć dni braciszku. Kiedy wrócimy oddam ci je i będziesz mógł robić, co chcesz i nie przejmować się nauką.
- Yuuichi! Ty chcesz mnie przekupić? Nie powiedziałem, że nie chcę. Chodzi mi o to wrażenie, że nie będzie mnie cztery dni.
- Przyzwyczaisz się. Z resztą to jest, co dziesięć lat. Połóż się dzisiaj wcześniej. Wstajemy wcześnie rano.
Po kolacji tak jak mnie, Yuuichi prosił umyłem się i położyłem. Trochę się przewalałem z boku na bok myśląc o tym wyjeździe. Zastanawiałem się jak to będzie wyglądać. A im więcej myślałem tym trudniej było mi zasnąć. W końcu zrezygnowany łyknąłem tabletkę uspokajającą. Jest zrobiona na bazie ziół, więc całkowicie naturalna. Czasem jak nie mogę zasnąć to łykam jedną. Pomagają się wyciszyć i zrelaksować.
Rankiem zostałem wcześnie obudzony. Dzisiaj zajmował się mną Urata, Ataru szykował Yuuichi'ego. Bliźniaki zmieniają się, co dziennie. Tym razem miałem prostą fryzurę. Zwyczajny warkocz. Ubranie też było skromne. Proste materiałowe spodnie, buty za kostkę i tunika. Śniadanie też było skromne. Przypomniało mi się moje życie z przed czterech lat. Wtedy każdy dzień się tak zaczynał. Moje ciało nie zapomniało małych porcji, więc odpowiednio się skupiłem i wmówiłem sobie, że muszę się najeść tylko tym. Chociaż i tak byłem głodny, ale to jakoś nie bardzo mi doskwierało.
Bryczka, którą jechaliśmy też była skromna. Zamiast obitych siedzeń była ławeczka z położoną poduszką. Nie było żadnych zdobień. Jedynie herb. Uprząż koni była prosta bez dzwoneczków, które tak lubię. Jechaliśmy strasznie długo. Cały dzień właściwie. Zatrzymaliśmy się tylko dwa razy żeby zjeść i dać koniom odpocząć. Nudziłem się. Nudziłem jak nie wiem. Nie mogłem słuchać muzyki, grać na telefonie ani czytać. Miałem wykorzystać ten czas na oczyszczenie swojego umysłu i zastanowienie o co chcę się pomodlić. ,,O co chcę się pomodlić? Chyba o to żeby Arsilla była szczęśliwym krajem gdzie każdemu będzie się dobrze żyć. Za Valeja. Wiem, że teraz spotyka się z jakąś miłą singielką. Chcę żeby coś z tego wyszło.
Za wszystkich moich przyjaciół żebyśmy przyjaźnili się już na zawsze. Za Viktorię i jej kraj. I oczywiście za Yuuichi'ego żeby szybko doszedł do siebie i odzyskał pełną sprawność."
Kiedy dojechaliśmy na miejsce byłem zmęczony tym ,,rachunkiem sumienia" i ogólnie samą podróżą. Kapłani mieli na sobie proste szaty i prawie wszyscy byli już starzy. Jeden tylko wyglądał na młodziutkiego i wcale bym się nie zdziwił gdyby był mniej więcej w moim wieku.
- Witaj wasza wysokość i ty drogi książę.- Odezwał się główny kapłan, jako jedyny noszący materiałów biały pas. Reszta miała białe sznurki, a ten chłopak miał brązowy tak jak ich szaty.- Posiłek już czeka, a wasze cele są przygotowane. Ponieważ ty książę jesteś pierwszy raz Haru będzie ci towarzyszyć.- Skinął na chłopaka.
Zostaliśmy wprowadzeni do środka. Dom zakonników również był skromny, ale całkiem ładny i przytulny. Przed wejściem do jadalni dokładnie musiałem wyczyścić ręce i poza modlitwą i powiedzeniem smacznego już nie mogłem się odzywać. Kolacja była jeszcze skromniejsza niż śniadanie. Na śniadanie mogłem zjeść płatki i kanapkę. Tu na kolację dostałem suchą bułkę i trzy plasterki żółtego sera. Po posiłku musiałem osobiście po sobie po zmywać i przetrzeć stół oraz ławkę tam gdzie siedziałem.
- Haru pokaż teraz księciu gdzie będzie spać i pomóż mu się przygotować.
- Oczywiście. Proszę chodź ze mną książę.- Poszedłem za chłopakiem, który poprowadził mnie do części, w której znajdują się sypialnie.- To tutaj książę.- Otworzył drzwi. W środku nie było za wiele. Niskie łóżko, malutki stoliczek, na którym stał dzbanek z wodą, szklanka i mała lampeczka, komoda i nieduży regał.
- Naprawdę żyjecie skromnie.- Stwierdziłem siadając na skraju łóżka.- Przypomina mi to trochę czasy, kiedy mieszkałem w przytułku. Ale wy nie musicie martwić się o to żeby mieć, co jeść.
- Książę... Książę żył bardzo podobnie do mnie, ale ma książę rację. Ja miałem tutaj raj w porównaniu z warunkami, w jakich książę musiał żyć.
- A ty jak tu trafiłeś?
- Moja mama mnie tu przyniosła, kiedy byłem całkiem malutki. Poprosiła o opiekę nade mną i obiecała, że kiedyś po mnie wróci. Musiała mnie tu schować, bo nie chciała żebym żył w nędzy.
- Nie wyglądasz na kogoś, kto pasowałby do nędzy
- Bo mojego powodu nie widać, kiedy jestem ubrany. Nie powinienem się rozbierać przed księciem, ale mogę pokazać.- Kiwnąłem głową. Chłopak odwrócił się i rozsupłał sznurek a następnie zdjął szatę.
- Mogę?- Spytałem nie pewnie. Chłopak się zgodził, więc delikatnie dotknąłem zgrubień w miejscach gdzie powinny być skrzydełka.- Musiało cię boleć.
- Nie bolało. Urodziłem się nielotem.- Ubrał się szybko.- Nie przeszkadza mi to. A teraz chodźmy się umyć. Robi się późno, a ty powinieneś być jutro wypoczęty książę.
Poszedłem za chłopakiem do łazienki. Trochę się krępowałem przed rozebraniem, bo okazało się, że kąpiel będę mieć wspólną z Yuuichi'm, który już siedział w wodzie. Czerwony ze wstydu wszedłem do letniej wody pilnując by nie zamoczyć włosów. W przytułku też tego nie robiłem, bo Mirko mi je mył na drugi dzień. W pałacu za to bliźniacy ścinali mi włosy na krótko, więc problemu nie było. Yuuichi był rozluźniony, ale ja trzymałem podkurczone nogi tuż przy ciele. Taki wstyd przed własnym bratem. Po kąpieli jeszcze zanim wyszedłem z wody osłoniłem się ręcznikiem i nie patrzyłem na brata, którego jednak trzeba było wyciągnąć. Wysuszyłem się i ubrałem długą koszulę do spania. Haru zaprowadził mnie z powrotem do celi.
- Książę jest bardzo wstydliwy.
- Kazałeś mi się rozebrać do naga przed moim bratem. Po co.
- Żeby zmyć z was bród.
- Wydawało mi się, że byliśmy całkiem czyści.
- Nie taki. Niewidzialny bród. Wszelkie pokusy, które po przyczepiały się do waszych ciał. Trząsł było je zmyć by nie przeszkadzały wam w modlitwie. Życzę miłej nocy książę.- Ukłonił się i wyszedł. Położyłem się do łóżka i przez jakiś czas leżałem gapiąc się w sufit.
- Już pora wstawać książę...
- Jeszcze pięć minut...- Naciągnąłem kołdrę na głowę.
- Przykro mi, ale musisz wstać.- Haru pociągnął kołdrę.
Nie chętnie się podniosłem i ubrałem. Dzisiaj nie było śniadania. Haru zaprowadził mnie do świątyni. Była już przygotowana. W ławkach czekali kapłani i kapłanki, których wczoraj nie widziałem.
- Czemu nie było ich na kolacji?- Spytałem cicho.
- Bo byliśmy w męskim domu. Kapłanki mieszkają osobno w żeńskim.
Podszedłem samotnie do przygotowanego dla mnie miejsca, Haru usiadł w ławce. Po chwili pojawił się nie też mój brat. Podszedł do nas główny kapłan i wręczył nam małe kartki i pióra mówiąc byśmy napisali na nich za co chcemy się modlić. ,,O co chcę się pomodlić? Chyba o to żeby Arsilla była szczęśliwym krajem gdzie każdemu będzie się dobrze żyć. Za Valeja. Wiem, że teraz spotyka się z jakąś miłą singielką. Chcę żeby coś z tego wyszło.
Za wszystkich moich przyjaciół żebyśmy przyjaźnili się już na zawsze. Za Viktorię i jej kraj. I oczywiście za Yuuichi'ego żeby szybko doszedł do siebie i odzyskał pełną sprawność..." Zawahałem się. ,,I za Haru żeby jego mama szybko do niego wróciła." Podałem karteczkę kapłanowi, który razem z karteczką Yuuichi'ego podpalił je. Następnie dmuchane w nas powstałym popiołem. Kapłani i Kapłanki zaczęli inwokację. Przyłączyliśmy się do śpiewu. Zacząłem się robić senny i w końcu straciłem kontakt z rzeczywistością...
...Otworzyłem oczy. W świątyni było cicho i ciemno. Rozejrzałem się Yuuichi siedział koło mnie i uważnie na mnie patrzył.
- Coś się dzieje?- Spytałem niepewnie.
- Za długo cię nie było. Ale to tylko kilkanaście minut. Teraz pójdziemy odpocząć.- Podniosłem się z klęczek i... Poleciałem do przodu, bo nogi się pode mną ugięły. Jeden z kapłanów mnie podniósł I wziął na ręce. ,,Znowu! Taki wstyd!" Rozejrzałem się.
- A gdzie jest Haru?
- Dosłownie trzy minuty temu pojawiła się tu kobieta mówiąc, że szuka swojego osiemnastoletniego syna.- Powiedział kapłan, który mnie podniósł.- To była jego mama. Poznaliśmy ją.
- I zabierze Haru ze sobą?
- Postanowiła, że sama zostanie kapłanką.
- To chyba dobrze. Będą razem.- uśmiechnąłem się. ,,Cuda naprawdę się zdarzają."
Wyszliśmy ze świątyni i wróciliśmy do męskiego domu. W jadalni słychać było płacz. Kiedy tam weszliśmy zobaczyliśmy chłopaka wtulonego w swoją mamę. Była ładna. Nie przeszkadzaliśmy im i zjedliśmy w innym miejscu.
Kiedy szykowałem się do snu usłyszałem pukanie. Otworzyłem drzwi i wpadł i przez nie Haru.
- Dziękuję... Dziękuję... Moja mama po mnie przyszła. Ty to sprawiłeś prawda? Pomodliłeś się o to i się spełniło... Wiem, że to ty. Wiem... Dziękuję... Dziękuję...
Nie byłem pewien czy to moja modlitwa czy po prostu przypadek, ale to chyba nie ważne. Ważne jest to, że chłopak jest znów ze swoją mamą.
Następnego dnia z samego rana wracaliśmy do domu. Znowu się nudziłem i jak w końcu znalazłem się w swojej komnacie pierwsze, co to złapałem telefon. Oczywiście... Wysłałem wszystkim wiadomość, że mnie nie ma przez sześć dni. Tyle, że chyba to zignorowali, bo miałem ponad trzydzieści wiadomości i trzynaście nieodebranych połączeń. Zanim wszystkich obdzwoniłem było już późno i tylko szybko się umyłem i poszedłem spać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz