niedziela, 4 lutego 2018
II Deptak i nożyczki
Rozejrzałem się. Dzielnica biedy nie jest najpiękniejsza, ale to mój dom wiec nie mogę narzekać. Mijałem szare kamieniczki z powybijanymi i zabitymi deskami oknami i drzwiami. Na ulicy, a zwłaszcza w zaułkach było pełno śmieci i tych bezdomnych, którzy nie mieszkają w przytułku, bo ciągle tylko piją i nie zamierzają się zmieniać. To było przykre tak patrzeć jak społeczeństwo jest podzielone. Bogaci zabierają biednym wszystko, przez co są coraz bogatsi a ci drudzy coraz biedniejsi. Z niektórymi Guri jest tak źle ze odbierają sobie życie nawet nie mając stu lat. To straszne. Tak nie powinno być. Mavis opowiadała mi, że kiedyś, kiedy jeszcze nie było mnie na świecie było inaczej.
Kiedyś Arsillą władał dobry i sprawiedliwy król Eremir. Kiedy on rządził nikt nie musiał zebrać? W ogóle nie było biedy. Owszem byli bogacze i ci, co żyli skromnie, ale wtedy, kiedy ktoś potrzebował pomocy finansowej to ją dostawał i wszyscy byli szczęśliwi. Teraz, jeśli zaczyna ci brakować pieniędzy to od razu możesz się przenieść do dzielnicy biedy. A jest tak, dlatego ponieważ król nie żyje od niecałych szesnastu lat. Zmarł w wyniku rozpaczy po tym jak jego drugi syn zmarł podczas swoich narodzin. Wtedy władzę objęła królowa Belinda i wtedy było już tylko coraz gorzej. Książę Yuuichi ma przejąć władzę, kiedy będzie gotowy, ale wszyscy wiedzą, że królowa jest zachłanna i nigdy nie odda korony i już przez wieczność będzie rządziła Arsilla.
Zobaczyłem wysoki mur oddzielający dzielnicę biedy od tej ubogiej. Tam też jest ciężko, ale nie ma bezdomnych i jakoś daje się wiązać koniec z końcem. Jest tam też czyściej i kolorowej, a po zaułkach nie wymiotują pijacy i ćpuny w śród, których żyję. Miałem mały sklepik z zabawkami. Z stamtąd miałem jedną maskotkę króliczka, na którego pracowałem i żebrałem ponad rok. Teraz marzyłem o uroczym piesku. I jakaż była moja radość, kiedy zobaczyłem, że jest na wyprzedaży. Sięgnąłem po sakiewkę i dokładnie przeliczywszy zawartość wszedłem do sklepu, mając idealną sumę pieniędzy. Sprzedawca spojrzał na mnie uważnie.
- Nie próbuj niczego kraść młody Guri.- Powiedział na przywitanie.
- Nie chcę pana okradać Veri. Jestem Guri, ale kradzież mnie brzydzi.- Powiedziałem poważnie i podszedłem do pułki z maskotkami. Zdjąłem z niej białego pieska ze złotymi oczkami.- Mam pieniądze, które udało mi się zarobić i chcę go kupić.- Postawiłem pieska na ladzie i wyspałem się z sakiewki wszystkie pieniądze.
- Nie wolałbyś ich zachować i później kupić nowe ubranie?- Sprzedawca powiódł wzrokiem po moim znoszonym już ubraniu.
- Jest dobrze. Mogę je nosić dopóki się nie rozpadnie, zawsze mogę je po zszywać albo poszukać nowego. Teraz chcę mieć zabawkę.- Patrzyłem uważnie na sprzedawcę i modliłem się żebym jednak się nie pomylił w liczeniu. Jednak sprzedawca uśmiechnął się i zgarnął pieniądze do kasy, a mnie podał pieska. Bardzo się ucieszyłem. Podziękowałem i wyszedłem żegnając się. Skromna dzielnica wydała mi się ładniejsza. Szedłem raźnym krokiem mijając kolejne kamieniczki i sklepiki.
Mijały mnie dzieci w różnym wieku, ale wszystkie kierowały się w stronę szkół. Też chciałem móc chodzić do szkoły, ale niestety jestem Guri i nie mogę się uczyć. To kolejny wymysł królowej. Jeśli jesteś biedakiem nie możesz się uczyć. A to jest totalna głupota. Przecież gdyby biedni mogli się uczyć to mogliby mieć jakąś pracę i wyjść z ubóstwa. Ja osobiście umiem czytać, ale strasznie dukam, pisanie też nie jest moją mocną stroną, liczenie kończy się dla mnie na dodawaniu i odejmowaniu do stu. Ale postanowiłem sobie, że kiedyś będę mieć pracę i wyjdę z ubóstwa. Mogę pracować fizycznie. Na przykład mógłbym być stolarzem czy malarzem. Dzisiaj spróbuję czegoś takiego poszukać. Po skończeniu pracy w dzielnicy Sohreji poszukam pracy. Tam zawsze coś takiego się znajdzie.
Poszedłem do parku. To był skrót. Omijam bramę i cześć przyzwoitej dzielnicy. Nie, dlatego że ona mi się nie podoba. Tylko nie jestem tam mile widziany. Młodzież Sohreji już przejawiają niechęć do Guri. Myślą, że jak ktoś jest biedny to jest nic nie wart. Głupie nadęte bachory. Gdybym to ja siedział na tronie nie było by tak źle. Nie pozwoliłby na to żeby ktoś głodówka i nie miał dachu nad głową.
Stanąłem na skraju parku. Dzielnica Skorej jest śliczna. Kamieniczki i domki są kolorowe, jest dużo zieleni, mnóstwo małych sklepików i kilka dużych centrów handlowych, przyjemne restauracyjki, szkoły, baseny, kina, park rozrywki. Świat dla mnie zakazany.
Rozejrzałem się czy nikogo nie ma w pobliżu i puściłem się biegiem w stronę uchylony drzwi zaplecza salonu fryzjerskiego.
Jestem fryzjerem? Chciałbym. Odpowiem na twoje pytanie tym, że żaden Sorej nie położy głowy pod nożyczki, które trzyma Guri.
Nie, nie jestem tam sprzątaczem. Jestem dostawcą towaru. Co dostarczam skoro niczego nie przyniosłem? Siebie dostarczam. A konkretniej to moje włosy. Tak włosy.
Dlaczego? Już mówię. Są niezwykle mocne i jedwabiście gładkie. I szybko odrastają. Do obiadu będą znowu się ciągnąć za mną po ziemi.
- Witaj Nir. Kupiłeś sobie maskotkę?- Na zaplecze wszedł Mirko. To on jest fryzjerem. Jest w mieście drugi rok. Kiedy się wprowadzał zawędrował do dzielnicy Guri i mnie zobaczył. Zaproponował mi, że jeśli pozwolę mu ścinać mi włosy i je wykorzystywać będzie mi płacić. Zawsze to jakiś zarobek, więc od razu się zgodziłem.
- Długo na niego oszczędzałem. Po tym nigdy nie będę miał wystarczająco pieniędzy żeby wyjść z ubóstwa.- Odpowiedziałem siadając na fotelu do mycia włosów.
- Chciałbym Ci pomóc. Naprawdę przygarnąłbym Cię gdybym mógł. To głupie, że Sorej może przygarnąć Veri, ale Guri już nie. Taki system jest okropny.
- Powiedz to królowej.
- Jeśli kiedyś uda mi się z nią zobaczyć to jej wszystko wgarnę.- Mirko zaczął myć mi włosy a potem je ściął zostawiając króciutką szczecinkę, która od razu zaczęła odrastać. Wziąłem moją zapłatę i pożegnałem się.
Skierowałem się w stronę części roboczej. Tam miałem zamiar szukać drugiej pracy. Oczywiście zostałem wywalony z kilu sklepów, ale w końcu los się uśmiechnął i udało mi się zatrudnić w sklepie meblarskim. Będę konserwował gotowe już meble i robił drobne elementy, ale to też dobre. Zwłaszcza, że będę dostawać tyle samo pieniędzy jak u Mirko. Od razu zostałem i wziąłem się do pracy.
O godzinie piętnastej skończyłem zmianę i wracałem do siebie. Dzień mi się skrócił, ale to mi nie przeszkadzało. I tak nie wiedziałem, co ze sobą robić.
Byłem zmęczony, kiedy wróciłem do przytułku i zwinąłem się na moim materacu, zamykając drzwiczki mini pokoju. Po kilku minutach usłyszałem stukanie. Uchyliłem drzwi i uśmiechnąłem się.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz