niedziela, 4 lutego 2018

XVIII Szukanie



  Rankiem obudziłem się już w swojej komnacie. Pewnie zawieźli mnie i Ataru kiedy spaliśmy. Nie chciało mi się jeszcze wstawać. Dzisiaj i tak miałem wolne od nauki, więc chyba mogę się troszeczkę po wylegiwać prawda? Poza tym moje łóżko było takie wygodne... Jak puszysta chmurka. Nie jestem leniwy, ale dzisiaj po prostu nie miałem na nic ochoty. Leżałem sobie myślałem co by dać Viktorii. ,,Lubi róże. Jest dziewczyną, więc pewnie będzie dostawać biżuterię. Książki też pewnie będzie dostawać. Muszę jej dać coś wyjątkowego. Coś, co będzie wyjątkowe tak ja ta Hulajnoga od niej. Coś wyjątkowego. Ech..." W końcu Wygramoliłem się z łóżka i ubrałem. Dzisiaj miałem na sobie materiałowe spodnie w kolorze beżu i czarną bluzkę z białym wzrokiem. Wciąż zaspanym szedłem przy ścianie i powoli zbliżałem się do pokoju Ataru. Wszedłem do środka i prosto do jego łóżka.
  - Ataru... Wstawaj... No... Ataru. Sam się nie uczesze... Noooo...- Potrząsałem nim.
  - Jeszcze pięć minut...- Jęknął.
  - No weź... Musisz pomóc mi znaleźć coś, co mogę dać Viktorii...
  - To twoja dziewczyna... Niiiiieeee mmooooja...- Ziewnął.
  - To nie mojaaaa... Dziewczyna.- Sam też ziewnąłem.
  Godzinę później przeżuwałem grzankę z dżemem malinowym. Co mi pieczone na chrupiąco pieczywo bardzo zasmakowało...
  - Co wy robiliście w nocy?
  - Spaliśmy.- Mruknąłem w odpowiedzi na pytanie Tsubasy.- Ale siedzieliśmy do późna.

  Przez dwa tygodnie nic nie wymyśliłem, mimo że się starałem. No nic kompletnie. ,,Nie mogę jej dać czegoś zwyczajnego! Szukałem jakiegoś pomysłu. I to wszędzie! I nic!"
  - ... Na to?
  - Co?- Spojrzałem zdezorientowany na Raju. Tego dnia byłem w odwiedzinach akurat u niego.- Powtórzysz?
  - Pytałem czy nie dasz jej kwiatów?
  - Nie... Kwiaty padną i będzie je mogła zasuszyć. Chcę żeby to, co ode mnie dostanie było takie jak hulajnoga. Żeby mogła do tego wrócić w każdej chwili.
  - Wiesz... Miałem na myśli żywy kwiat, a nie ucięty.
  - Żywy krzew? To też zwyczajne.- Westchnąłem.
  Taki, jaki rośnie w ogrodzie nie jest zwyczajny.- Uśmiechnął się i zaprowadził mnie do ogrodu.- Widzisz? Nie jest jakiś pospolity.- Powiedział z uśmiechem.
  - Oj nie jest.- Zgodziłem się. Krzew był gesty i obsypany kwiatami. Same kwiaty były niezwykle. Przy kielichu płatki były czarne, a na końcach białe po drodze przechodząc przez wszystkie odcienie fioletu, błękitu lub różu.- Raju jesteś genialny! Trzymacie coś takiego pięknego i nic nie powiedziałeś.
  - Bo nie pytałeś. Po zmroku kwiaty lśnią. A teraz najlepsze.- Zniknął za krzewem i pojawił się targając donice z małym krzaczkiem.- Mam jeszcze jeden żebyś dał jeden Viktorii, a drugi miał w ogrodzie. Taki chyba tam u ciebie nie rośnie.- Uśmiechnął się. Rzuciłem mu się na szyję.
  - Dziękuję Raju. Nie zapomnę ci tego! Nigdy!
  - Och daj spokój.- Zarumienił się.
  Wieczorem byłem bardzo zadowolony. Miałem prezent i jeszcze zostały mi dwa tygodnie. Krzaczek jeszcze podrośnie i będzie jeszcze lepiej.
  - Hej Kyousuke.- Ataru wszedł do mojej komnaty i władował się na moje łóżko.- Znalazłem coś ciekawego. Jest taki taniec. Nazywa się Zaklinanie Róży. Podobno, jeśli dobrze się go za tańczy to można przyspieszyć wzrost róży z małego nasionka do wspaniałego krzewu. Nie mówię żebyś zaklinał roślinę, ale może właśnie zatańczysz?
  - To całkiem dobry pomysł.- Zgodziłem się.- Viktoria dostanie ode mnie i krzew i taniec. Ale... Mam jedną prośbę.
  - No, jaką?
  - Sio z mojego łóżka.- Zaśmiałem się i pacnąłem go poduszką.- Jest już późno. Rano nie wstaniemy.

  Przez kolejne dwa tygodnie ćwiczyłem ten taniec i z ciekawości próbowałem zaklinać zwyczajne krzewy. Szło mi coraz lepiej za każdym razem. I kiedy nadszedł dzień wyjazdu byłem pewny siebie. Zatańczę i sprawię, że krzew się rozwinie jeszcze bardziej.

  Całą drogę przespałem, bo jechaliśmy w nocy żebyśmy byli wypoczęci. Zastanawiałem się jak będzie wyglądać Viktoria. Jednak, kiedy ją ujrzałem podczas śniadania, na które zostaliśmy zaproszeni, jako że byliśmy gośćmi specjalnymi po prostu otworzyłem usta i tak się gapiłem. W końcu Ataru mnie szturchnął.
  - Wyglądasz pięknie Viktorio.- Powiedziałem. Rozkwit sprawił, że nabrała kobiecych kształtów i pozostała delikatna i urocza.- Naprawdę pięknie.
  - Kyo dziękuję... Kyousuke.- Poprawiła się.
  - Jeśli chcesz to możesz mówić do mnie Kyo.- Uśmiechnąłem się.
  Po śniadaniu, oczywiście zjadłem jak zawsze moje ukochane tosty z kozim serem, udaliśmy się na główny plac. Viktoria osobiście mnie o prowadziła. Czułem na sobie wzrok jej rodaków. Ale to nie było nie miłe. Wręcz przeciwnie. Chodziłem spokojnie i nikt nie chciał we mnie czymś rzucić. Z Viktorią byłem aż do wieczora, kiedy to rozdzieliliśmy się żeby się przygotować do przyjęcia. I kiedy wkroczyłem do sali balowej odziany w płaszcz byłem pewny siebie.
  - Podaruję ci krzew różny z mojego kraju i piękny taniec.- Ukłoniłem się i ucałowałem ją w dłoń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz