niedziela, 4 lutego 2018
XII Pałac - Wieczór prawie zwyczajny
Ataru uspokoił się dopiero po dwóch godzinach. Przykro mi było na niego patrzeć. Ja też nie miałem w życiu lekko, ale jednak nie umiałem postawić się dokładnie w jego sytuacji. Mimo to rozumiałem, chociaż po części to jak on się czuje. Bardzo chciałem mu pomóc, ale mogłem jedynie być teraz przy nim.
- Obiecałem to sobie, a teraz obiecam tobie. Zrobię wszystko, co w mojej mocy żeby odnaleźć i uratować Uratę. Jestem w końcu księciem całkiem sporego kraju. Coś tam chyba mogę zaradzić.- Starałem się uśmiechnąć tak żeby go jakoś pocieszyć.
- Nie możesz. Książę nie ma takiej władzy. Tylko król może żądać od innego króla by ten uwolnił jego poddanego. Ty go możesz, co najwyżej poprosić żeby rozważył ewentualną możliwość prawdopodobnego uwolnienia Uraty.
- Eee... Co?- Zupełnie nie zrozumiałem.
- Twoje zdanie jest dla króla Bergali niczym. Nie zostałeś oficjalnie koronowany. Dopóki oficjalnie nie włożysz korony księcia Arsilli żaden władca, książę czy ktokolwiek, z jakiejkolwiek rodziny królewskiej nie musi cię słuchać.- Spojrzał na mnie tymi niespotykanymi oczami. Ten wzrok pełen bólu i straty chwycił mnie mocno za serce.
- Ataru... Nie martw się. Będzie dobrze. Wiesz, co? Zrobimy tak że zapytam Yuuichi'ego kiedy będzie moja koronacja. Jak już będę oficjalnym księciem to skontaktuję się z królem Bergali i poproszę go o spotkanie żebyśmy mogli przedyskutować sprawę Uraty. Może uda mi się to załatwić samą rozmową, a jak nie to wykupię Uratę.
- Kyousuke...
Chyba udało mi się go jakoś pocieszyć. Znasz uczucie takiego ciepła rozchodzącego się po ciele, kiedy zrobisz coś dobrego? Ja w tamtej chwili czułem właśnie takie ciepło.
- Wiesz... Skoro masz swoją książkę to może chciałbyś na mnie poćwiczyć? Ja chętnie użyczę ci mojej głowy.- założyłem mu kosmyk czarnych włosów za ucho, a chłopak nagle podskoczył, co było dość zabawne zważywszy na to, że siedział po turecku na miękkim łóżku.- Coś się stało?
- Nie tylko... Mam bardzo wrażliwe uszy, a tuż za nimi łaskotki.
Uśmiechnąłem się. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę jednak udało mi się go wyciągnąć z pokoju mimo jego protestów odnośnie opatrunków na skrzydełkach. Trochę się o to zmartwiłem ale powiedział mi że nie są poważnie uszkodzone i kiedy się wygoją będzie mógł spokojnie latać. Po tych wszystkich dzisiejszych wrażeniach byłem nawet trochę głodny co było do mnie nie podobne biorąc pod uwagę to że zazwyczaj nie potrzebowałem kolacji. Zeszliśmy więc na parter z postanowieniem przeczekania w ogrodzie. Już właściwie byłem jedną nogą na dworze kiedy ktoś chwycił mnie od tyłu za kołnierz. ,,To dzień ciągania mnie czy jak?!" jęknąłem w duchu jednak spojrzałem niepewnie na ową osobę która mnie zatrzymała. Był to wysoki młodzieniec o przenikliwych fioletowych oczach i kasztanowych prostych włosach.
- Co książę teraz robi?- spytał cichym lecz wyraźnym głosem z nutą nieznoszącą sprzeciwu.
- No w sumie to nic.- odpowiedziałem posłusznie.- Chciałem iść z Ataru do ogrodu i zaczekać na świeżym powietrzu do pory kolacji.- ,,Coś przeskrobałem czy jak?"
- Nie zaczynamy zdania od ,,no" mój drogi. Niestety będziesz musiał zmienić swoje plany. Mam zamiar przez tą godzinę udzielić ci lekcji dworskiej etykiety.
- Dworskiego czego?- przekrzywiłem głowę na bok. Czasem tak robię jak czegoś nie rozumiem.
- Etykiety Kyousuke.- Ataru podszedł do nas.- Jak masz mówić, chodzić, jak możesz się zachowywać, a jak nie, jak masz jeść, tańczyć, prowadzić dyskusję. Jednym słowem nie zjesz dziś spokojnie kolacji.
- Dziękuję za wyjaśnienie Ataru. A teraz zapraszam za mną książę.- odwrócił się i musiałem za min praktycznie biec żeby nadążyć, a Ataru podążał za mną jakoś wcale nie mając problemu z nadążeniem. ,,Oni znają jakąś sztuczkę na takie chodzenie czy co?"- Swoją drogą Ataru to od kiedy jesteś na tyle śmiały żeby mówić do księcia po imieniu? Nie jesteś Tsubasą, a tylko on może zwracać się po imieniu do króla i księcia.- w tym momencie zatrzymałem się i Ataru też przy okazji. Chłopakowi znowu zbierało się na płacz.
- Zatrzymaj się w tej chwili.- powiedziałem stanowczo. Młodzieniec zatrzymał się i spojrzał na mnie zdziwiony.- Przeproś Ataru.
- Ataru powinien wiedzieć jak ma się zachowywać.- odpowiedział również stanowczo. Czarno biały chłopak już zaczął się trząść i urwanie oddychać.- Doprawdy tak się zachowywać przy księciu...
- Przeproś go.- warknąłem. Chwyciłem Ataru za rękę ale i tak łzy już spływały mu z oczu.
- Takie zachowanie...
- Przeproś go w tej chwili!- wrzasnąłem z całej siły i uniosłem się w powietrzu tak by patrzeć młodzieńcowi prosto w oczy.- Przeproś go ale już! Mam gdzieś tą całą dworską etykietę! Czepiasz się Ataru, a nawet nie spytałeś czy mi się podoba to że mówi mi po imieniu. W ciągu kilkunastu sekund doprowadziłeś go do płaczu! Powinieneś wiedzieć jaki jest wrażliwy i jak łatwo go zranić! Ja go znam niecały dzień i już to wiem! A ty chyba jednak trochę dłużej i na pewno wiesz co królowa mi robiła! Nauczyciel etykiety akurat! Najpierw mnie ciągniesz, sam się nie przedstawiasz, zachowujesz się tak jakby moje wychowanie wśród żebraków cię obrzydzało i dokuczasz Ataru! Możesz mnie ukarać! Kazać klęczeć na grochu przeć całą noc z wyprostowanymi plecami, ale nie ruszę się z tond dopóki szczerze nie przeprosisz Ataru! Rozumiesz?! Szczerze! Umiem rozpoznać kiedy ktoś jest szczery, a kiedy nie!- poczułem że Ataru ściska mnie kurczowo za rękę.
- Kyousuke... nie... musisz...
- Właśnie że muszę. On był dla ciebie nie miły.- powiedziałem łagodnie i objąłem dygocącego chłopaka. Spojrzałem wilkiem na młodzieńca. Stał i tylko patrzył zniesmaczony.- Nic mnie nie obchodzi co sobie myślisz. Nigdzie z tobą nie pójdę dopóki szczerze go nie przeprosisz. Ulica może nie zrobiła że mnie wybitnie wychowanego chłopaka, ale nauczyłem się doceniać życie i szanować tych z którymi żyję. Nie jestem pamiętliwy ani mściwy ale nie daruję ci twojego zachowania dopóki szczerze nie przeprosisz Ataru. Życie nauczyło mnie doceniać to że mam przyjaciół, a Ataru jest jednym z nich. Jeśli przeprosiny mają być nie szczere to równie dobrze możesz sobie iść.- wbiłem w niego wściekłe spojrzenie. Młodzieniec odwrócił się i odszedł.- Nie pokazuj mi się na oczy dopóki nie przemyślisz tego i nie postanowisz szczerze przeprosić Ataru.- krzyknąłem za nim.- Już dobrze Ataru. Już sobie poszedł.- uspokoiłem go.
- Kyousuke... ja... ja jestem twoim przyjacielem?- spytał patrząc na mnie pełnym ufności wzrokiem.
- Oczywiście że jesteś Ataru.- uśmiechnąłem się.- Od samego rana byłeś dla mnie miły i całym sobą pokazywałeś że chcesz się zaprzyjaźnić. Przyjaciele są bardzo ważni. I wiesz co? Zapytam Yuuichi'ego czy będę mógł wyjść do miasta. Jeśli mi pozwoli to zabiorę cię do kogoś miłego kogo poznałem niedawno. No, a teraz...- to ,,no" było z pełną premedytacją.- Pójdziemy do kuchni. Może jak ładnie poprosimy to nam dadzą jakieś ciastka na pocieszenie. Chcesz?- chłopak potrząsał twierdząco głową.
Poszliśmy zatem go kuchni. Ataru musiał mnie trochę po kierować ale szybko tam dotarliśmy. Na miejscu kucharze trochę się zdziwili jednak kiedy im powiedziałem co się stało to posadzono nas przy niedużym stoliku i dano na talerzyku kilka ciastek i dwa duże kubki ciepłego mleka. Ataru na początku wciąż był smutny ale w miarę jak opróżniał kubek i chrupał kolejne ciastka uśmiechał się coraz bardziej. Ja sam osobiście zjadłem tylko dwa ciastka mimo tego że były bardzo dobre. Po temu niestety poproszono nas żebyśmy wyszli. Zostało pół godziny wiec usiedliśmy w jadalni gdzie Ataru sam zrobił mi wprowadzenie do etyki. Tak jak myślałem gubiłem się w tym ale tak jak wcześniej on był cierpliwy. Szybko nam zleciało i zanim się zorientowałem już zaczęto wnosić jedzenie. Pojawił się też Yuuichi i Tsubasa oraz ku mojemu zdziwieniu Valej.
- Nie wróciłeś jeszcze?- spytałem zdziwiony ale też zadowolony że zje z nami.
- ,,I tak nie mam gdzie wracać. W przytułku nikogo już nie ma."- przekrzywiłem głowę.- ,,Wyjaśniłem wszystko twojemu bratu. Od zyskałem moją posiadłość I teraz wszyscy tam będziemy mieszkać. Dasz wiarę? Przez szesnaście lat stała pusta. Zostanę tu na noc i wrócę dopiero rano. Będziesz mógł ze mną puść."- nie wiedziałem co powiedzieć. ,,W kilka godzin aż tyle załatwić..."
- Kyousuke wiem co zaszło między tobą, Verem.- trochę się spiąłem.- I jestem z ciebie dumny.- Yuuichi uśmiechnął się.- Broniłeś Ataru. Dobre serce jest według mnie najważniejsze.
Usiedliśmy do kolacji. Pierwszy raz jedliśmy w takim gronie. Co chwila zerkałem na Yuuichi'ego i nie byłem w stanie wyjść ze zdumienia. Jego sztućce same się poruszały już nie mówiąc o całej reszcie. ,,Yuuichi jesteś aż tak potężnym magikiem że poruszasz przedmioty i materię organiczną tylko za pomocą myśli?"
- Zgadłeś.- Podskoczyłem i zakrztusiłem się na chwilę.- Ale telepatia nie jest taka trudna kiedy rozumiesz naturę danej rzeczy. Dzięki temu wiem co się dzieje w całym pałacu. Można mnie też łatwo zablokować ale tego ci już nie zdradzę tak łatwo.- mrugnął do mnie. Byłem oszołomiony bo zdałem sobie sprawę że ja też mam taki potencjał magiczny by móc robić takie rzeczy jak Yuuichi.
Idąc do siebie wciąż byłem trochę skołowany. W mojej własnej prywatnej łazience już czekała na mnie kąpiel. Siedziałem dosyć długo i kiedy w końcu wyszedłem chciałem już tylko iść spać. Wgramoliłem się do łóżka i ułożyłem wygodnie. Zamknąłem oczy i... Usłyszałem pukanie. Jęknąłem i mamrocząc pod nosem że chcę już spać, podniosłem się i poszedłem otworzyć drzwi. ,,Jeśli ta osoba nie będzie miała jakiegoś ważnego powodu to nie ręczę za siebie!"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz