niedziela, 4 lutego 2018

VI Rozkwit, koronacja i... szukanie księcia



Znowu miałem dziwny sen. Czasem śni mi się, że jestem malutkim dzieckiem i leżę w kołysce.
Nad głową mam kolorową karuzelę, która się kręci i gra śliczną melodyjkę. Sufit nade mną jest niebieski i ma po przyczepie gwiazdki. Valej pochyla się nade mną rozpromieniony uśmiechem. Potrząsa trzymaną w ręku grzechotką. Śmiech. Mój śmiech. W ciągam rączki żeby złapać zabawkę. Valej bierze mnie na ręce i kręci się ze mną. Ciągle się śmieję. Przytula mnie mocno i całuje w czoło...
Otworzyłem oczy i znowu byłem w przytułku. Przez chwilę miałem ochotę znowu zasnąć i wrócić do tego pięknego snu, w którym Valej jest szczęśliwy. Ale niestety. Nie mogłem tak leżeć. Praca czekała. Ubrałem się i po lichym śniadaniu poszedłem do pracy.
Kiedy wracałem do domu byłem wykończony. I tak przez kolejne sześć dni.
Moje urodziny. Akurat w nie musiała wypaść pełnia. Chyba najgorsza w moim życiu. Rzucałem się i wrzeszczałem z bólu. To było straszne. Myślałem, że umrę. To było takie straszne, bo to było zjawisko zwane Rozkwitem.
Rozkwit to osiągnięciem maksymalnego poziomu magicznej mocy. Poziom juz nie będzie wzrastać, ale też nie zmaleje. Po Rozkwicie elf jest uznawany za dorosłego i dojrzałego. Bo to też jest taki specyficzny sposób dojrzewania. Przed Rozkwitem dziewczęta i chłopcy są bardzo podobni budową. Dopiero po tym,, Dojrzewaniu" dziewczęta nabierają kobiecych kształtów. Mają szersze biodra tak jak powinny no i oczywiście biust. Przed Rozkwitem są płaskie jak przysłowiowa deska, rysy twarzy im ładnieją i mają delikatniejszy głos. Chłopcy mają nieco szersze ramiona i stają się silniejsi, głos przestaje być taki dziecinny.
I jeszcze jedno. Po Rozkwicie elfy mogą mieć dzieci. Wcześniej jest to niemożliwe ze względu na to, że narządy płciowe są szczątkowe.
To, dlatego tak boli. Bo ciała się rozwijają. Dobrze, że to przechodzi się tylko raz. Nie wiem czy bym przeżył powtórkę...

Obudziłem się i miałem wrażenie, że zostałem startowały przez stado słoni. Zamrugałem kilka razy żeby pozbyć się fruwających przed oczami iskierek. Jęknąłem przy próbie rozejrzenia się. Valej pojawił się błyskawicznie i pomógł mi usiąść. Przyglądał mi się uważnie. Rozejrzałem się. Wszyscy na mnie patrzyli.
- Jak się czujesz Nir?- Mavis pochyliła się nade mną.
- Wszystko mnie boli.- Mruknąłem. Mój głos prawie się nie zmienił. Nie szczebiotałem tak jak dziecko, ale ciągle mówiłem delikatnym urzekającym głosem. Liczyłem na to, że po Rozkwicie będę mieć trochę bardziej... Męski głos. Wstałem chwieje. Valej musiał mnie podtrzymać. Powoli powiodłem dłońmi po ciele. Wyczuwam zmiany. Nabrałem męskich kształtów, ale nie były one mocne. W malutkim lusterku obejrzałem swoją twarz. Nie była już taka dziecięca, ale wciąż łagodna i delikatna.- Myślałem, że po Rozkwicie nie będę wyglądać jak laleczka z porcelany.
-,, Nir..."- Valej uśmiechnął się ciepło.-,, Wyglądasz doskonale. Naprawdę. Takie kształty, jakie masz teraz pasują ci. Nie wyglądałbyś dobrze bardziej męski. Naprawdę. Taki delikatny wygląd jest dobry. Jesteś eleganckim chłopcem.''
- Chyba masz rację.- Uśmiechnąłem się.- Powinienem docenić to, co mam.
-,, No właśnie...Muszę ci coś powiedzieć Nir...''- Nie zdążył.
Drzwi gwałtownie się otworzyły. To była żandarmeria. Mignęło mi jakieś dziwne coś. Jakbym już kiedyś widział podobną scenę. Ale jak? Przecież Valej mi powiedział, że ktoś mnie po prostu zostawił na progu i tyle. Więc co... Się dzieje? Czemu mam takie dziwne migawki?
- Koronacja księcia odbędzie się w południe na głównym placu miasta.-,, Ten głos... Słyszałem go już kiedyś... Tylko gdzie i kiedy?"- Zaraz potem wszyscy adoptowani chłopcy, którzy ostatniej nocy przeszli Rozkwit mają pozostać na placu. Odbędzie się szukanie zaginionego księcia, Kyousuke.
- Gdzie... Gdzie ja pana już spotkałem?- Wymamrotałem. Strażnik spojrzał na mnie, a następnie na Valeja. Coś błysnęło w jego oczach.
- Udało się panu jednak go wychować panie Zerit.- Skinął głową w stronę Valeja i znów skupił się na mnie.- Powiedzmy, że nie do końca posłuchałem rozkazu eksmitowania.- Puścił do mnie oko i odszedł. Nim zdążyłem zareagować zostałem porwany z powrotem do środka.
  Okazało się, że w tajemnicy przede mną Valej trzymał wysokiej, jakości kosmetyki. Szampon, odżywka, płyn do kąpieli i mydło o zapachu malin, odżywka do paznokci, kremy, nawet subtelnie pachnące męskie perfumy oraz zestaw do czesania różnych fryzur. ,,Przecież to wszystko musiało kosztować fortunę!" Przez kolejne trzy godziny byłem dopieszczany. Kiedy w końcu mnie postawili przez lustrem w nowiutkich ubraniach, o których również nie wiedziałem, nowiutki byłem nie do poznania. Miałem mnóstwo warkoczyków krzyżujących się ze sobą. Bielutką koszulę z krótkim rękawem, kremowe spodenki do kolan i jedyną ciemną rzecz, czyli sandały. A to wszystko wyglądało na drogie. Wzruszyłem się, bo w końcu zrozumiałem, dlaczego zawsze mieliśmy tak mało pieniędzy. Bo wszystko, Bo wydawali na mnie. Otarłem oczy i wziąłem Valeja za rękę i wyszliśmy na zewnątrz.
  Było strasznie gorąco. Słońce grzało niemiłosiernie. Valej dotknął mojego ramienia a następnie podał mi parasolkę.
  -,, To po to żebyś się nie poparzył od słońca."
  - Ty zawsze o wszystkim myślisz.- Uśmiechnąłem się i rozłożyłem parasolkę. Ruszyliśmy na główny plac.
  Na miejscu ujrzeliśmy morze mieszkańców, a w szczególności chłopców. Speszyłem się. Tu nie było wielu Guri I Averi. Niepewnie posuwałem się do przodu gdzie przy stolikach z dużymi parasolami siedzieli wszyscy chłopcy z rodzinami. Niepewnie usiadłem przy pustym stoliku z numerem czterdzieści trzy. Nikt nie chciał się do nas przysiąść do czasu...
  - Przepraszam mogę się przysiąść? Nie mogę wytrzymać z tymi bufonami.- Odwróciłem się i zobaczyłem eleganckiego chłopaka. Patrzył na mnie czekoladowymi oczami z pod postrzępionej grzywki. Jego białe włosy splecione w warkocz spoczywały na ramieniu. Zamrugałem zdziwiony. ,,On jest Averi!" O mało, co nie krzyknąłem tego głośno, a nie jedynie w myślach.
  - Tak siadaj.- Wykrztusiłem z siebie.
  - Dzięki wielkie.- Chłopak usiadł koło mnie i uśmiechnął się.- Ja nie wiem jak można być takim bufonem. Wyobrażasz sobie, że można narzekać na to, że rodzice nie spełnili głupiej, bez sensownej zachcianki? Powinno się doceniać...
  - To, co się ma.- Do kończyłem.- Jestem Nir, Zerit.
  - Raju Rin.- Uśmiechnął się i uścisnął mi dłoń.
Po chwili poznawczej rozmowy... Rozgadaliśmy się na całego. Doskonale mi się z nim rozmawiało. Mieliśmy takie samo podejście do życia. Z zachwytem słuchałem jak opowiada mi o tym, czego ja sam nie mogłem się uczyć i o jego podróżach z rozmarzonym wyrazem twarzy. I nagle...
  - Prosimy o powstanie wszystkich.- Podskoczyłem jak poparzony i spojrzałem w stronę wysokiego podestu.
  Ustawiono na nim postument, na którym spoczywała mleczno biała kula. Na podest wkroczył dostojny kapłan, a z drugiej strony wniesiono lektykę. Ustawiono ją pod zadaszeniem i odsłonięto zasłonkę. Zobaczyliśmy młodzieńca o białych długich włosach i złotych oczach. Wydał mi się dziwnie znajomy i nagle mnie olśniło. On nie jest znajomy tylko bardzo do mnie podobny! Patrzyłem z uwagą na księcia. Do lektyki podszedł dobrze zbudowany strażnik i...
  - On go bierze na ręce.- Raju powiedział to tak cicho, że ledwie usłyszałem. Głową młodzieńca opadła bezwładnie.
  - Jest sparaliżowany.- Szepnąłem.
  Patrzyłem na przebieg koronacji i serce mi się krajało. To musiało być straszne być całkowicie sparaliżowany. Wszystkie ruchy musieli wykonywać za niego strażnicy. Ledwo, co mógł złożyć przysięgę i gdyby nie podsunięty mikrofon nie było by go wcale słychać. Mogłoby się zdawać, że zaraz zemdleje. A jednak zdobył się na wysiłek by przemówić po ukoronowaniu go.
  - Wybaczcie mi mój stan. Wstyd mi, że widzicie mnie takiego, ale chciałem żeby wszyscy się dowiedzieli. To, co mi się stało to nie był wypadek tylko celowe działanie. Matka nie dopuszczała do mnie nikogo poza swoimi najwierniejszymi sługusami. Kyousuke... Teraz mówię to bezpośrednio do ciebie. To ja kazałem cię ukryć. Zaraz po tym jak się urodziłeś... Wyjąłem cię z kołyski i wniosłem z pałacu. Nie chciałem cię oddawać, ale powierzyłem cię jedynej osobie, której ufałem. Talia miała cię ukryć u kogoś, kto się tobą dobrze zaopiekuje. Mam nadzieję, że to się jej udało.- Zamknął oczy i wyglądało na to, że już nie ma siły mówić. Odniesiono go do lektyki.
  Wyjaśniono jak to ma wyglądać. Będą nas wywoływać stolikami, po kolei będziemy podchodzić do tej białej kuli i jej dotykać. Trochę to zajęło zanim kolejka doszła do naszego stolika. Podniosłem się i na sztywnych nogach poszedłem za Raju, który dla odmiany szedł raźnym krokiem. Nie miałem odwagi wyjść pierwszy, więc Raju to zrobił. Kula pozostała niewzruszona. Uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
  - Powodzenia, może ty jesteś księciem?
  Kiwnąłem głową i na sztywnych nogach podszedłem do kuli. Wyciągnąłem drżące ręce...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz