niedziela, 4 lutego 2018
XI Pałac - popołudniowe wyznania
,,Ał. Ale boli! Te książki nie dość, że grube to jeszcze ciężkie. I zakurzone..."
- ...Mnie? Halo słyszysz mnie?- ,,Kto mnie klepie po policzku? I za co?" Otworzyłem oczy i jęknąłem.- Właśnie tak. Starczy tego spania.- Lekarka patrzyła na mnie uważnie.
- Jak... Jak długo byliśmy pod tymi książkami?- Usiadłem powoli przy jej pomocy. Czoło mnie okropnie bolało. Dotknąłem go dłonią i wyczułem opatrunek. Syknąłem.
- No całkiem mocno dostałeś w głowę. Dobrze, że nic nie masz złamane.
- Ataru leżał na mnie... Ataru!- Wyskoczyłem z łóżka i poleciałem na podłogę.
- Nie możesz tak gwałtownie się poruszać!- ,,Silna jest!" Stwierdziłem, kiedy z łatwością mnie podniosła.
- Co z Ataru? Muszę do niego pójść!
- Teraz nigdzie nie pójdziesz!
- Jestem księciem! Masz mnie zabrać do Ataru! To rozkaz!- ,,Chyba zwymiotuję! Nigdy nie będę w stanie rozkazywać."
- Król mi kazał nie wypuszczać cię z łóżka. Musisz niestety pogodzić się z wolą swojego brata.
Niestety tym mnie pokonała. Znam Yuuichi'ego Dopiero jeden dzień, ale mam do niego szacunek. Tylko, że ja naprawdę musiałem iść do Ataru. Jak mógłbym spokojnie siedzieć w łóżku, kiedy jemu może się coś dziać? W końcu to przeze mnie Ataru dostał ataku paniki i spadły na nas książki. Zostałem przebadany czy wszystko z moją głową w porządku i zostałem sam. Chciało mi się krzyczeć. Chciałem wyjść z łóżka ignorując polecenie Yuuichi'ego i iść poszukać Ataru. Już miałem to zrobić, kiedy drzwi się otworzyły.
- Valej...- Uwiesiłem się mu na szyi. Poczułem jak mnie podnosi i sadza na łóżku.
- ,,Już dobrze malutki. Bardzo nas wystraszyliście.
- Gdybym nie wiedział, co się dzieje w całym pałacu pewnie dalej byście leżeli pod tymi książkami.- Dopiero teraz zwróciłem uwagę, że za Valej'em na wózku siedział Yuuichi popychany przez Tsubasę.
- Yuuichi! Pozwól mi iść, do Ataru. Ja muszę...
- Teraz nie możesz.- Przerwał mi.- Wciąż jest nieprzytomny. On jednak mocniej został poturbowany niż ty.
- Ale... To przeze mnie.- Powiedziałem cicho.- Znalazłem jego książkę i zdjęcie, na którym jest z tatą i bratem bliźniakiem. Myślałem, że się ucieszy, a on... Dostał ataku paniki i krzyczał żebym nie zabierał Uraty. O co mu chodziło?
- Nie wiem, co się stało dokładnie. Ale mogę ci powiedzieć, co się działo zanim zaczął się koszmar.- Domyśliłem się, o jaki koszmar chodziło Yuuichi'emu.- Miałem jakieś sto lat, czyli ze sto trzydzieści lat temu. Razem z tatą wracaliśmy ze świątyni, ale niej opowiem ci, kiedy indziej. Przejeżdżaliśmy przez skromną dzielnicę. Rozglądałem się i w pewnym momencie zobaczyłem dwóch chłopców skulonych w zaułku. Wysiadłem i podbiegłem do nich. Kiedy zapisałem, czemu płaczą powiedzieli, że ich tata umarł kilka dni wcześniej. Zrobiło mi się ich bardzo żal, więc zabrałem ich zabrałem ulicy. Jedyne co mieli to książka o magicznym fryzjerstwie. Na samym początku byli bardzo wycofani i dosyć często można było zobaczyć, że płaczą...
- Czekaj moment! Mówisz ponad sto trzydzieści. To ile Ataru ma lat?! Wygląda jakby był w moim wieku.
- Dwieście czterdzieści jeden, ale czasem się zdarza, że zatrzymanie się starzenia występuje za wcześnie lub za późno. W każdym razie minęło sporo czasu zanim się oswoili, chociaż wciąż pozostali nieco wycofani. Przynajmniej do momentu, kiedy zaczęli się uczyć magii. Wtedy się otworzyli. Byłem z tego zadowolony. Ale kiedy zaczął się ten koszmar straciłem wszelki kontakt ze światem, więc nie wiem, co się stało z Uratą.- Zakończył smutno.
Spuściłem głowę. ,,Życie nie było dla ciebie chwilami łatwe Ataru. Ale nie martw się. Przysięgam, że nie poddam się i znajdę twojego brata. Choćby nie wiem, co!" Podniosłem wzrok i... Zaczęło mi się ćmić przed oczami i opadłem na poduszkę.
- To na pewno w porządku tak go usypiać?- Tsubasa spojrzał na przyjaciela.
- Powinien odpocząć. Poza tym on jest taki jak ja. Jeśli byśmy go zostawili samego to by się wymknął i poszedł szukać Ataru. A dopóki leki nie przestaną działać będzie trochę skołowany. Gdyby szedł zataczałby się. Mógłby sobie zrobić krzywdę. Zostawmy go tak. Jak się obudzi to kogoś do niego przyślę.- Yuuichi spojrzał na pogrążonego we śnie brata i Valeja, który okrywał go kołdrą I całował w czoło.
-Valej zobacz! Te są dobre?- Pociągnąłem Valeja do skupiska grzybów.
- ,, Tak bardzo dobre. Z tymi, co już mamy wystarczy dla wszystkich. Masz dzisiaj szczęście malutki.- Pochwalił mnie i zebraliśmy grzyby, po czym wróciliśmy do domu.
W sumie to nawet nie wszedłem do środka. Była taka ładna pogoda. Poszedłem na podwórko i usiadłem na huśtawce. Mógłbym się huśtawka cały dzień jednak zostałem zawołany na kolację. Może I nosi mnie energia jak każde dziecko, ale przy stole potrafię się powstrzymać.
Już po krótkiej kąpieli leżałem zwinięty w kuleczkę obok Valeja mroczna, kiedy drapał mnie po głowie.
Kiedy się obudziłem od razu wiedziałem, że coś jest nie tak. Valej cały dygotał, był spocony i wyglądało jakby bardzo go bolało. Przestraszyłem się. A wieczorem, kiedy wszystkie nasze sposoby mu nie pomogły byłem już śmiertelnie przerażony. Siedziałem przy nim i cicho popłakiwałem. Udało mi się jednak usłyszeć rozmowę Mavis i Severusa. Mówił że wie co jest Valejowi ale na to pomagają tylko specjalne lekarstwa. I że Guri nie mają do nich dostępu. Spojrzałem na Valeja. ,,Wolno czy nie zdobędę dla niego lekarstwo!" I tak też zrobiłem. Wymknąłem się w nocy i pobiegłem prosto do dzielnicy Sorej. Dopiero na miejscu uświadomiłem sobie, że mój pomysł ma jedną kolosalną wadę. ,,Przecież ja nie umiem czytać!" Jednak na upartego zaglądałem we wszystkie wystawy aż w końcu znalazłem aptekę. Oczywiście zamkniętą. Przeszedłem na tyły budynku. Tam znajdowało się wejściem do zaplecza i magazynu. Włamałem się rozbijają szybę w drzwiach. Musiałem się spieszyć. Do znalezionego dużego pudła wrzucałem po dwie sztuki ze wszystkiego, co znalazłem myśląc, że przyda się na przyszłość. Po skończeniu rabunku uciekłem. ,,Jak to możliwe? To Apteka! Powinien być jakiś alarm czy coś takiego! A z resztą nie ważne. Obym tylko miał tu lekarstwo dla Valeja!" Kiedy wróciłem oczywiście nikt nie spał i zrobiło się zamieszanie, że uciekłem jednak, kiedy zobaczyli pudło pełne lekarstw zrobiło się jeszcze większe zamieszanie. Ale na moje szczęście kradzież okazała się być owocna, bo wziąłem odpowiednie lekarstwo. Severus do razu podał je Valejowi.
- Proszę wyzdrowiej. Valej proszę. Valej...
Usiadłem na łóżku. ,,Czemu to mi się przyśniło akurat teraz?" Nie minęły dwie minuty jak do mojej komnaty wszedł mężczyzna mówiąc, że zabierze mnie do Ataru. Skinąłem głową i dałem się poprowadzić. Kiedy byłem na miejscu niepewnie zapukałem i szedłem do środka. Tak jak sam Ataru i jego garderoba pokój również był czarnobiały - biały. Podszedłem do łóżka, na którym Ataru siedział skulony.
- Ataru?- Odezwałem się niepewnie.
- Przepraszam. To moja wina. Powinienem był się opanować.- głos chłopaka był niezwykle cichy i trochę straszny w brzmieniu.
- Ataru... to nie twoja wina. Traumatyczne wspomnienia i strach z nimi związany to nie jest coś, z czym łatwo się pogodzić.- Dotknąłem jego ramienia.- Yuuichi mi powiedział o, Uracie, ale nie wie, dlaczego zniknął. Powiesz mi?
- Został sprzedany. Królowa go oddala. To było dwa lata po tym jak objęła władzę. Przyjechał do niej król Bergali. Nie wiem, o co chodziło. Całą jego wizytę siedzieliśmy z Uratą u siebie... Przyszli po niego w nocy. Kiedy już spaliśmy wpadli do naszego pokoju. Zaczęli nas szarpać i rozdzielili od siebie. Ich dowódca powiedział, że mają zabrać tylko jednego obojętnie, którego. Padło na Uratę. Krzyczałem i walczyłem. Nie chciałem żeby go zabierali. Miałem tylko jego. On też krzyczał, że nie chce. Że chce zostać że mną. Ciągle słyszę jego głos. To rozpaczliwie wołanie o pomoc. Moje imię wykrzykiwane z takim przerażeniem...- Ukrył twarz w dłoniach i zaczął płakać. Objąłem go. Mocno go trzymałem pozwalając by płakał mi w ramię.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz