niedziela, 4 lutego 2018

XXXIII Idziemy dalej



,,Czas mijał. Wszystko było dobrze, a ja…. Cóż. Ja byłem po prostu szczęśliwy. Moi przyjaciele byli wspaniali, zawsze przy sobie. Jeśli coś się działo u jednego zaraz wszyscy reagowaliśmy. Czasem były kłótnie, ale zawsze się godziliśmy.
Rok po weselu Valej został dumnym tatą  trojaczków. Dwóch dziewczynek i chłopczyka. Cieszyłem się jego szczęściem. Co tu dużo mówić. Uwielbiam dzieci. Są cudowne.
Bliźniaki Nic się nie zmieniali. Wciąż byli tak samo weseli i energiczni. Zostali, co prawda mistrzami w tym, co kochali robić i zyskali sławę, ale nie odbiła im na tym punkcie palma. Na szczęściem.
Mi i Viki też układało się doskonale Zamierzałem się jej nawet oświadczyć jednak ciągle nie mogłem się zebrać na odwagę mimo ze już sobie wszystko zaplanowałem. Zaproszę ją do nas. Spędzimy wspaniały dzień, a wieczorem zabiorę ją do ogrodu na romantyczną kolację. Pierścionek będzie w jej kieliszku.
Yuuichi… Mimo wszystkich osób w moim życiu on jest dla najważniejszą osobą na świecie. Zrobię dla niego absolutnie wszyst…”
- Co tam piszesz braciszku?- ,,O wilku mowa”
- Yuuichi!- Szybko zgasiłem monitor.- Czemu mnie straszysz? Nie możesz zapukać?- Burknąłem On to robi czasami z pełną premedytacją.
- To już nie mogę przyjść do własnego brata?- spytał ale i tak się zaśmiał. ,,Przyjść” to raczej nie było najlepsze oddanie. Yuuichi wciąż jeździł ja wózku. Nie wiem, dlaczego. Kuracja działał bardzo dobrze aż do pewnego momentu i nagle koniec. Stanęło. Martwiłem się o to. Chciałem żeby mój brat mógł chodzić. Mimo ze on ciągle powtarzał, że najważniejsze, że może ruszać rękoma i nogi nie są takie potrzebne. Wiedziałem ze mówi to tylko po to żeby mnie uspokoić. Doskonale wiem, jakim to jest dla niego utrudnieniem. Ale on uparcie się uśmiechał.- Chodź ze mną na chwilkę. Na dla ciebie niespodziankę.
- Jaką?
- Nie powiem to tajemnica.- Uśmiechnął się i przyłożył palec do ust. Uśmiechnąłem się i poszedłem za nim. Okazało się ze szliśmy do szpitala, do Sali rehabilitacyjnej.- Czemu mnie tam ciągniesz? Wiesz, że nie lubię na to patrzeć.
- Tym razem to cos innego.- Odparł nie chodź.- Wszedłem za nim. Wczoraj wzięto ode mnie magię wiec wydawało mi się, że zastrzyk będą mu robić też wczoraj.- No dobrze teraz zamknij oczy.
- I tak będę to słyszeć.
- Nie martw się.
- No dobrze.- Zamknąłem oczy i czekałem. Nic nie było słychać. Już miałem zacząć narzekać, kiedy poczułem, że jestem obejmowany. Wiedziałem doskonale, przez kogo. Otworzyłem oczy.- Jak…
- Niespodzianka!- Brat uśmiechnął się szeroko. Stał. Stał pewnie, wyprostowany na własnych nogach. Dopiero teraz uświadomiłem sobie jak wysoki jest w porównaniu do mnie. Do tej pory to zawsze ja patrzyłem na niego z góry, a teraz to on musiał spuścić wzrok żeby spojrzeć na mnie.- Cieszysz się?
- Yuuichi… Ja… Tak cieszę się… Cieszę!- rzuciłem mu się w ramiona płacząc ze szczęścia i śmiejąc się jednocześnie- Ale jak? Przecież nie było żadnych efektów.
- Tylko udawałem żeby zrobić ci niespodziankę. Już od pół roku mogę chodzić, ale chciałem się wzmocnić i od nowa nauczyć pewnie chodzić.- Puścił nie i przeszedł się kawałek. Stawiał pewne zdecydowane kroki bez zawahania. Wcale się nie zachwiał. Popatrzył na mnie z uśmiechem, chociaż w kącikach oczu szkliły mu się łzy. Wpadłem mu w ramiona. Mocno mnie uścisnął.
- Tak się cieszę Yuuichi. Tak bardzo.
- Ja też malutki. Ja też.

Ani się obejrzałem, a już zaczęły się przygotowania do ślubu. Tym razem jednak to nie było tak jak u Valeja. Wszystko musiało być takie… Oficjalnie i pod koronowane głowy. Trzeba było się pokazać z jak najlepszej strony. Ataru i Urata praktycznie nie spali po nocach. Od nich zależała połowa przyjęcia. Nie tylko musieli zaplanować cały wystrój, jakie kwiaty, jaka zastawę, jak rozstawić stoły, jaki kolor serwetek i świateł, ale też musieli szyć nam wszystkim stroje. Z racji tego, że to był królewski ślub mieliśmy być ubrani w tradycyjne stroje. W dodatku, dla Virianny zaplanowali suknię, która ma się zmienić. Na początku ceremonii ma być w stylu z jej kraju, a kiedy kapłan zatwierdzi małżeństwo ma się z mienić w naszą…
- Ał!- Podskoczyłem- Urata! Za co?- Spojrzałem na chłopaka. Po raz któryś zostałem ukłuty szpilką.
- Przepraszam… Nie spałem w nocy… Ataru wymiotował ze stresu.
- Byyyrryy- wzdrygnąłem się.- Prawie wcale nie śpimy. To za duży stres.- Zszedłem z podwyższenia i posadziłem chłopaka na krześle.- Poproście Yuuichiego o dzień wolny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz