niedziela, 4 lutego 2018

VIII Z ulicy do pałacu, a książę chce pozostać żebrakiem



  Świeciła się... Ta kulka świeciła się jak żarówka! Upuściłem ją i potoczyła się gdzieś. Byłem przerażony. ,,Że niby ja mam być księciem? Nie na pewno nie to jakaś pomyłka nie! Nie chcę! Nie...
- ...Chcę... Nie chcę być księciem! Odmawiam, nie!- Krzyknąłem nie wiedząc gdzie się ukryć.- Zamknięcie mnie w pałacu i zrobię się pyskaty i kapryśny, bo będę mieć wszystko pod nosem jak te głupki o tam!- Wskazałem ręką na chłopców ze szlachty ciskających mi wrogie spojrzenia. Od szukałem Valeja. Pobiegłem do niego.- Nie będę żadnym księciem! Wracajmy do domu! NIE!!!- Poczułem jak ktoś mnie łapie od tyłu i ciągnie chcąc oderwać od Valeja.- Nie ja nie chcę! Zostawcie mnie proszę! Ja nie chcę do pałacu! Chcę zostać w przytułku!- Wiłem się i rzucałem jednak strażnik był ode mnie o wiele, wiele silniejszy. Łzy lały mi się z oczu strumieniami. Wyciągałem ręce do Valeja i błagałem żeby mnie uratował. Podeszli do mnie go dwaj strażnicy i złapali go.- NIE!!! ZOSTAWCIĘ GO NATYCHMIAST!!! ON MNIE WYCHOWAŁ I MNIE KOCHA!!! NIE MACIĘ PRAWA GO DOTYKAĆ!!! ZABIERAJCIĘ OD NIEGO...- Przytknięto mi coś do ust i nosa. Zaczęło kręcić mi w głowie i rzucałem się coraz słabiej...

  Usiadłem gwałtownie i przy okazji w kogoś uderzyłem. Spojrzałem na tego kogoś. W życiu nie widziałem tak kolorowego elfa, ale z drugiej strony w dzielnicy Guri praktycznie nic i nikt nie jest kolorowy.
  - Obudziłeś się nareszcie. Twój brat będzie zachwycony, kiedy do niego przyjdziesz i...
  - Nigdzie nie idę!- Wyskoczyłem z wielkiego mięciuchnego łoża. Miałem na sobie krótką piżamę. Poczułem się skrępowany, bo kolorowy chłopak cały czas na mnie patrzył.- Nie chcę nigdzie iść. Chcę wrócić do przytułku. Do moich przyjaciół i do Valeja. Chcę żeby było jak dawniej.- Skuliłem się opadając na kolana i chowając twarz w dłonie.- To jest jakaś pomyłka. Nie jestem księciem. Może jakoś tam jestem spokrewniony, ale na pewno nie w prostej linii. Nie mogę być księciem. To nie możliwe. Pozwólcie mi wrócić proszę. Ja nie mam rodziny. Porzucono mnie i Valej mnie znalazł i mnie przygarnął. Chcę wrócić do niego. Chcę żeby to on się mną zajmował tak jak do tej pory...
  - Posłuchaj mnie proszę.- Chłopak uklęknął przede mną.- Jesteś księciem. Artefakt błyszczy tym mocniej im bliżej jest się spokrewniony. A on świecił tak jasno że to nie może być pomyłka. Może i nie masz pełnej rodziny, ale masz brata, który cię kocha całym sercem. On myślał o tobie każdego dnia. Słyszałeś, co mówił na ceremonii. Oddał cię żeby cię chronić.- Wziął moją głowę w dłonie tak żebym na niego spojrzał.- Twój brat cię kocha. Chce mieć cię przy sobie. Chce żebyś go poznał. Był przy nim. Naprawdę. Yuuichi marzy o tym byś kiedyś darzył go takim samym uczuciem, jakim darzysz Valeja. Daj swojemu bratu szansę. Znam go. On by nigdy nie zrobił czegoś złego. A szczególnie tobie. Yuuichi nie jest po prostu zdolny do robienia złych rzeczy.- patrzyłem na niego. Patrzyłem i płakałem. Płakałem bo nie wiedziałem co mam zrobić. Chciałem żeby Valej mnie zabrał i już nigdy nie oddał. A z drugiej... Chciałem poznać Yuuichi'ego.
  - Za... Zabierz mnie do niego.- Powiedziałem cicho.
  - No jak? Takiego potarganego i w wymiętolonej piżamie? W dodatku głodnego?- Uśmiechnął się. Brakowało mu kilku zębów i zastanawiałem się, co mu się stało.
  To trwało dwie godziny. Chłopak chyba dobrze się bawił ciągle mnie przebierając i czesząc. Nie musiał tego robić. Wystarczyłoby żeby zrobił mi warkocz, dał zwykłą prostą bluzkę i szorty. A on ciągle zmieniał i zmieniał i zmieniał. Czułem no się okropnie bo bawiłem się w jakieś przebieranki, a w przytułku cześć nie ma kompletnej garderoby. No ale w końcu stwierdził że jest dobrze i zabrał mnie do jadalni. Kiedy zobaczyłem ile jedzenia było na stole chciałem uciec. Za dużo. Po prostu za dużo. Zjadłem tyle ile zawsze i jak chciałem wstać to znowu mnie posadzono i znowu dano jeść. Źle się z tym czułem. Ja tu się objadam, a moi przyjaciele, którzy zostali w przytułku są głodni. Znów zapłakałem.
  - Co się dzieje? Nie smakuje ci?
  - To nie to. My nigdy nie mieliśmy tyle jedzenia żeby się najeść. Ja... ja chcę... Chcę żeby to wszystko... Wszystko zostało im zniesione. Żeby zabrać to całe jedzenie do ,,Ostatniej Nadziei".
  - Dobrze spokojnie. Nie martw się.- Kolorowy pogłaskał mnie po głowie. Do kończyłem jeść i poszedłem za nim. Im byliśmy bliżej tym bardziej się denerwowałem. A kiedy już stanąłem pod drzwiami sypialni brata miałem wrażenie, że nogi mam jak z waty. Wstrzymałem oddech i wszedłem do środka.
  Komnata była piękna. Jasna i przestronna. Rozglądałem się na wszystkie strony. Jasne kolory na ścianach. Podłoga i meble z drewna również jasnego. Puszysty dywan i śnieżno białe zasłony w wielkich oknach. W końcu kupiłem się na wielkim łożu z baldachimem. Podszedłem do niego. W białej pościeli ujrzałem mojego brata. Poruszył oczami i delikatnie się uśmiechnął.
  - Wiesz... Chciałbym móc cię przytulić. Ostatni raz miałem cię w ramionach, kiedy cię ratowałem...- Po prostu się nad nim pochyliłem i objąłem.
  - Boję się.
  - Czego Kyousuke?
  - Że zrobię się pusty. Że będę rozpuszczony i okropny i w ogóle taki paskudny.
  - Nie martw się o to.- Rozmawiał ze mną jakby nigdy nic się nie stało. Jakbym zawsze tu był. Spędziłem z nim cały dzień. Czułem się dobrze w jego towarzystwie, ale wciąż niewiele o nim wiedziałem. Chłonąłem każdą informację. Jednak ciągle po głowie krążyły mi myśli o przytułku. Kiedy nadszedł wieczór i w końcu mogłem się położyć myślałem nad tym, co się tam dzieje. Było już bardzo późno, kiedy wyszedłem z łóżka i podszedłem do okna. Otworzyłem je I wspiąłem się na parapet.
  - Proszę niech tylko nie zacznie padać.- Mruknąłem i zatrzepotałem skrzydełkami.
  Leciałem prosto do miasta i na same obrzeża. Wiem, że rano będę pewnie mieć kłopoty za to, że uciekłem, ale musiałem sprawdzić, co się dzieje. Poza tym dusiłem się w pałacu. Jeszcze długo nie będę mógł się przyzwyczaić. Wylądowałem na podwórku. Wciąż były moja piaskownica, huśtawka i zjeżdżalnia. Oczywiście wszystkie ze złomu, ale to zawsze coś. Jakąś drobna uciecha dzieciństwa. Otworzyłem drzwi i po cichu przeszedłem do wspólnej sypialni. Byli wszyscy. Spali spokojnie. Jednak mieli inne posłania. Wyglądały na lepsze, wygodniejsze i cieplejsze. Poszedłem do mojego kąta. Valej spał na posłaniu tuż obok trzymając rękę na mojej poduszce. Jak to dobrze, że nic mu nie jest. Bałem się, że strażnicy coś mu zrobią. Wgramoliłem się do mojego pokoiku. Tak tu mi było dobrze. Zacisnąłem dłoń na dłoni Valeja I zamknąłem oczy.

  - ,, Co ty tu robisz!? Nie powinno cię ty być! Musimy cię zaprowadzić z powrotem!"- Valej naprawdę się wystraszył.
  - Przepraszam, ale ja się... Się tam dusiłem. I musiałem zobaczyć czy wszystko u was dobrze. Poprosiłem żeby przyniesiono wam tu jedzenie. Ale jak przyszedłem to wy już spaliście, ale zobaczyłem, że jednak u was byli. Tylko, że nie mogłem tak po prostu sobie pójść. Ja... Ja nie chcę mieszkać w pałacu tylko tu. Życie w luksusie nie jest dla mnie. Boję się, że zrobię się pyskaty, samolubny i rozpuszczony. Nie chcę tam wracać. Nie teraz proszę.
  - ,, Musisz wrócić. Nie możesz tu się chować. Chciałbym móc być przy tobie, ale nie mogę. Jedyne, co to mogę cię odprowadzić."
  Chciałem jeszcze coś powiedzieć, ale kiedy spojrzałem mu w oczy po prostu pozwoliłem mu mnie odprowadzić. Kiedy szliśmy, a raczej on szedł, bo mnie niósł gdyż byłem boso i nie chciał żebym sobie coś zrobił w stopę, milczałem. Czułem się naprawdę zagubiony. Nie chciałem tam wracać. Naprawdę nie chciałem, a jednocześnie chciałem być blisko brata, bo wydawało mi się, że jest bardzo samotny. Dotarliśmy pod bramę. Strażnicy dosłownie mnie wyszarpnęli i znowu zaczęli otaczać Valeja.
  - Nie on nic złego nie zrobił! Sam uciekłem, a on mnie tylko tu przyniósł. Naprawdę nie każcie go za moje przewinienie. Proszę...- Chyba powinienem coś ze sobą zrobić, bo inaczej będę płakać przy byle okazji. Wziąłem głęboki oddech. Nie chciałem, ale musiałem.- Zabierzcie mnie i Valeja do mojego brata. Chcę się z nim zobaczyć. To rozkaz od księcia.- Brrr... Nie nigdy nie będę w stanie wydawać rozkazów.- Proszę.- Dodałem, bo po prostu mnie skręcało w środku. Myślałem, że mnie nie posłuchają jednak...
  - Oczywiście książę.- Skinęli głowami. Byłem w szoku. Jestem dzieciakiem. Nic nie wiem o świecie, a oni mnie po słuchali, bo jestem księciem. Przez całą drogę milczałem. Głównie, dlatego że gorączkowo myślałem, co ja mam powiedzieć Yuuichi'emu. Jest jeszcze bardzo wcześnie. Nie dość, że go obudzę, to jeszcze się dowie, że uciekłem i w dodatku kogoś przywlokłem. Wspaniale pierwsze wrażenie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz