niedziela, 4 lutego 2018
XLVI Labirynt
- Nie lubię zimy.- Stwierdziłem gapiąc się przez okno.
- Dlaczego?- Yuuichi bawił się moimi włosami zaplatając je.
- Bo jest zimno. Nie lubię jak mi zimno. No i Ataru i Utrata zawsze na zimę ubierają mnie na biało. Jak wychodzę na dwór to mnie nie widać. Tylko dwie złote kropki na białym tle.
- Mówisz tak jakbyś nie lubił tego jak wyglądasz.
- To nie tak. Lubię to jak wyglądam tylko... Tylko...
- Martwisz się czymś?
- Jak byłem mały zgubiłem się w zimie. Byłem chory i bolało mnie gardło, więc nie mogłem mówić. Miałem wtedy biały płaszczyk z kapturem. Bardzo się bałem i nie umiałem wrócić do domu. Była już noc, kiedy Valej mnie w końcu znalazł tylko, dlatego że udało mu się wypatrzeć na śniegu moje oczy. W pewnym sensie dalej się boję. Że się zgubię i nie będę mógł wrócić i nikt mi nie pomoże, bo nie będzie mnie widać.
- Zawsze dowiaduję się o tobie czegoś nowego, kiedy zaczynasz mówić o swoim dzieciństwie.- Przytulił mnie mocno. Pozwoliłem mu mnie ukołysać.- I za każdym razem żałuję, że mnie przy tobie nie było.
- Yuuichi...
- Może stworzymy ci nowe wspomnienia?
- Co?
- Zrobimy razem coś przyjemnego żeby zima i śnieg miło ci się kojarzyły. Wyjdziemy i spędzimy czas tylko we dwóch.
- Chcesz się pobawić śnieżkami w ogrodzie?- Spytałem nieco zbity z tropu.
- Cóż planowałem wyjść gdzieś dalej niż do ogrodu. Mówiłeś, że w mieście jest zimowy festyn. Moglibyśmy się wybrać i...
- Yuuichi!- Poderwałem się.- Ty chcesz wyjść z pałacu?! Z własnej nieprzymuszonej woli?!
- A co w tym takiego dziwnego?- Spytał z rozbrajającym uśmiechem.
- To, że ty nigdy bez potrzeby nie wychodzisz.
- Wiesz jestem królem. Nie mogę sobie ot tak wychodzić. Ale teraz chcę skorzystać z tego, że na dzisiaj mam spokój. Poza tym, jeśli chcę być dobrym władcą muszę wychodzić do mojego ludu żeby na żywo widzieć jak żyją.
- Czy coś się dzieje?- Spytałem.
- Nie, nic. A co?
- Bo powiedziałeś to w taki sposób jakby coś się działo.
- Wszystko jest dobrze. Ale chcę żeby było jeszcze lepiej. No i chcę ciebie uszczęśliwić i spędzić z tobą czas. Tak naprawdę to nigdy nie spędziliśmy wspólnie dnia tylko w dwóch. Już teraz mam dla ciebie mało czasu. Za trzy miesiące zostanę ojcem i tego czasu będzie jeszcze mniej. Gdybyś był ze mną od małego to wtedy poświęciłbym ci tyle uwagi ile należy. Gdybym tylko zdążył ostrzec tatę. Gdybym nie dał się tak łatwo zaskoczyć i skręcić karku...
- Yuuichi czy ty się obwiniasz za to jak kiedyś żyłem? Przecież dzięki tobie ja w ogóle żyję!
- Tak, ale... Zamiast cię oddawać... Gdybym z tobą uciekł. Zabrał Tsubasę. Myślowo ostrzegł tatę... Gdybyśmy uciekli we czterech...
- To wtedy matka wysłałaby za nami pościg i było by po nas wszystkich.
- Tak wiem, ale przez to... Każdy ma jakąś traumę. Tsubasa... On nie chce mi powiedzieć, co dokładnie mu robiono. Ale czasem... On czasem mnie w nocy budzi. Budzę się wyczuwając, że coś mu się dzieje. Kiedy do niego zaglądam zawsze widzę, że płacze przez sen i jęczy żeby przestali go krzywdzić. To mnie wtedy boli. Wychowywaliśmy się razem i on jest dla mnie jak drugi brat. To mnie boli, kiedy widzę, że nie mogę pomóc mojej rodzinie.
- Yuuichi...- Objąłem go. Teraz mój problem wydaje się błahy.- Nie potrzebie pytałem. Przepraszam.
- Już dobrze mały. Teraz jak się wyżaliłem to mi lepiej. Chodź. Stwórzmy trochę wspomnień.- Wziął mnie za rękę i wyprowadził. Po drodze poinformował, że wychodzi ze mną, czym wzbudził szok u wszystkich jednak nikt nas nie zatrzymywał. Jedynie, Tsubasa koniecznie chciał z nami iść ale udało się nam go przekonać żeby został.
- Więc gdzie jedziemy?- Spytałem, kiedy siedzieliśmy w limuzynie.
- Zobaczysz. To będzie niespodzianka. Na razie się zrelaksuj.- Zrobiłem tak jak powiedział i skupiłem się na telefonie. A konkretnie na pisaniu piosenki. To zawsze mnie relaksuje i czas mi szybciej płynie. To dobry sposób na zabicie czasu, przynajmniej dla mnie, bo na przykład Raju to dosyć szybko się rozprasza i nudzi.
Trochę jechaliśmy i wiedziałem, że na pewno nie jedziemy na festyn do miasta, a szkoda. Ale nic nie tracę. Festyn będzie trwać jeszcze trzy dni, więc mogę iść jutro...
- Jesteśmy Kyousuke.- Yuuichi klepnął mnie w ramię.- Na festyn pojedziemy później, a teraz chodź. To miejsce też jest dobre.- Wysiadłem za nim posłusznie i rozejrzałem się.
- Co to jest?- Spytałem patrząc na wysoką ścianę muru z wielką bramą.
- To labirynt uczuć.
- Ha?
- Kiedy tam wejdziemy rozdzielimy się. Naszym zadaniem będzie odnalezienie się w centrum. Kiedy nam się uda labirynt sam nas pokieruje do wyjścia.
- A te uczucia?
- Po drodze będziesz mierzyć z najskrytszymi uczuciami, lękami, pragnieniami. Ze wszystkim, co siedzi głęboko w tobie i z czego możesz nie zdawać sobie sprawy.
- Myślałem, że będziemy tworzyć mile wspomnienia...
- Zaufaj mi braciszku.- Yuuichi objął mnie.- Po prostu zaufaj.
- Wiesz, że tobie zawsze będę ufać.- Odparłem i wziąłem brata za rękę. Brama otworzyła się i weszliśmy do środka. Od razu zrobiło się ciepło, mimo że po drugiej stronie wciąż prószył śnieg.- Jak ciepło. Zupełnie jakby była wiosna albo lato, prawda Yuu...- Pusto.- Yuuichi...? Yuuichi!- Kręciłem się, dokoła ale po moim bracie nie było śladu. Po bramie wejściowej również.- Więc naprawdę muszę cię szukać.- Stwierdziłem i rozbierając się z płaszcza ruszyłem przed siebie zastanawiając się ile mi zajmie znalezienie brata.- Może polecę do góry i spróbuję go wypatrzeć?- Zatrzepotałem skrzydełkami i wzniosłem się do góry, ale zderzyłem się z czymś, co nie pozwoliło mi wylecieć ponad krawędź.- To może myślowo? ,,Yuuichi? Yuuichi gdzie jesteś? Słyszysz mnie?"- Nic tylko głucha cisza.- No to nie mam wyjścia.- Ruszyłem na poszukiwania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz