niedziela, 4 lutego 2018
IX Pałac - ranek ze strzykawką i Ataru
- Nieee!!! Ja nie chcę! Nie!- Wyrwałem się ile mogłem jednak byłem bez silny wobec dwóch dorosłych mężczyzn.
- Proszę nie rzucaj się tak. Mogę ci zrobić krzywdę.- Kobieta zacisnęła mi na ramieniu opaskę.- Aleś ty chudziutki. Będę musiała poszukać naprawdę małej żeby nie zrobić ci krzywdy.
- Ja nie chcę! Już nie będę uciekać przysięgam! Proszę nie róbcie mi tego! Błagam...
Godzinę wcześniej
Otworzyłem drzwi i wszedłem do komnaty brata. Byłem przekonany, że będzie spać. No właśnie. Byłem...
- Tak się bałem. Myślałem, że coś ci się stanie.
- Wie... Wiedziałeś?- ,,Mam przechlapane!"
- Oczywiście. Nie muszę wychodzić z tond żeby wiedzieć, co się dzieje.
- Więc dlaczego nikogo za mną nie posłałeś?
- Posłałem. Tsubasa cię śledził aż do samego przytułku. Kiedy się położyłeś wrócił i powiedział mi gdzie jesteś i że zostawił wiadomość.
- Wi-wiadomość?- ,,Co jest grane? Nic nie rozumiem."- Ale ja byłem sam.
- Nie byłeś. Nawet mnie nie zauważyłeś.- Skoczyłem do tyłu kiedy zobaczyłem kolorowe do chłopaka który nagle się pojawił.- Jeszcze kiedy leciałeś. Usiadłem ci na koszulce. Owady często są nie zauważalne.- Uśmiechnął się i zniknął. Nie moment! On się zmienił...
- W ważkę...- Szepnąłem gapiąc się jak Sroka w gnat na małą kolorową ważę która po chwili znów zmieniła się w chłopaka.
- Tsubasa posiada niezwykłą umiejętność przemiany. I jest szybko lotny. Jeśli chce potrafi lecieć tak szybko jak szybko przemieszcza się błyskawica.- Szczęka mi opadła. ,,To jest w ogóle możliwe tak szybko latać?!"
- Mogę tylko na krótkim dystansie pędzić jak błyskawica. To zużywa sporo energii. A właśnie. Znalazłeś moją wiadomość?- Spojrzał na Valeja, a ten skinął głową.
- ,, Zawsze będę chronić Nira... Kyousuke. I nigdy nie byłbym w stanie za bardzo na niego na krzyczeć." Cisza zrobiła się jeszcze mocniejsza. Yuuichi pewnie nie widział co Valej miga ale Tsubasa tak. No właśnie... Zrobił się czerwony jak piwonia.
- Ja... Przepraszam ale nie... Nie znam migowego...- Valej podszedł do niego. No tak on nie czuje się z tym dobrze że nie może się porozumieć bo często mu się zdarza że rozmówca nie zna migowego. Patrzyłem w napięciu. Valej klepnął go w ramię i się uśmiechnął.
- Nie gniewa się, zawsze będzie mnie chronić i nigdy nie nakrzyczy za bardzo.- Powiedziałem głośno to co on migał.
- Kyousuke... Zostawisz nas samych? Chciałbym porozmawiać z twoim przyjacielem.- Yuuichi odezwał się cicho i nagle przez co aż mnie ciarki przeszły. Jednak skinąłem głową i wyszedłem. Na zewnątrz czekało na mnie duch mężczyzn. ,,Już po mnie!" Pomysłem z rozpaczą i mnie złapali.
Obecnie
Patrzyłem jak kobieta grzebie w jakimś pudelku i co chwilę mamrocze że za duże. W końcu jednak się zdecydowała i spojrzała na mnie.
- Nie bój się. To zaboli tylko przez chwilę.- Powiedziała i wzięła do ręki strzykawkę nakładając na nią świeżo wysterylizowaną igłę i podeszła do mnie. Spryskała mi czymś zimnym skórę w zgięciu łokcia.
- Proszę ja naprawdę nie chcę.- Pisnąłem widząc jak szuka dobrego miejsca żeby mnie ukłuć.
- Wiem ale trzeba. Musimy wiedzieć czy jesteś zdrowy czy nie.
- Ale ja się dobrze czuję. Nie potrzeba mnie kłuć...
- To że się dobrze czujesz nie znaczy że czegoś nie masz. A teraz spokojnie. To nie będzie bardzo boleć. Wcześniej byłeś taki spokojny.
Pół godziny temu.
Stałem rozebrany do bielizny i czułem się cokolwiek skrępowany. Nie dość że stałem przed obcymi to jeszcze jeden z obcych to kobieta na dodatek piękna.
Wymierzyła mnie dokładnie, ważyła, sprawdziła wzrok i słuch, odruchy. Kazała mi też przez pięć minut robić przysiady, a potem przycisnęła mi palce do szyi i patrzyła na zegarek przez minutę. Badała mnie pod różnymi kątami. Kiedy już miałem nadzieję że da mi już spokój to kazała mi się całkiem rozebrać bo jestem już po Rozkwicie i chce sprawdzić czy tam na dole też jest wszystko w porządku. Myślałem że spalę się ze wstydu. A na koniec jeszcze chciała pobrać mi krew, zaraz po tym jak wróciłem z toalety czerwony jak burak. Tak wmusiła we mnie całą butelkę wody i kazała mi... ,,Nie, nie myśl o tym! To już za wielkie upokorzenie!"
Obecnie
- No i już po wszystkim. Nie było tak strasznie co?- Uśmiechnęła się i przycisnęła wacik do miejsca gdzie mnie ukuła. ,,Nie tak strasznie?! To było straszne. Nigdy więcej nie dam się ukłuć. Nie ma mowy."
Wyszedłem z gabinetu lekarskiego i poszedłem przed siebie, byle jak najdalej od tego pokoju. Szedłem, szedłem i szedłem aż...
- Zgubiłem się.- Usiadłem na podłodze. Trochę się przestraszyłem. ,,A co jeśli mnie nie znajdą? Ten pałac jest wielki. Tu można się zgubić na zawsze... Nie stop opanuj się! Wdech... Wydech. No dobrze skoro w środku nie wiem gdzie iść to wyjdę na zewnątrz." I tak też zrobiłem. Otworzyłem jedno z wielu ciągnących się na całej długości korytarza i usiadłem na parapecie.- No dobrze. Jeśli wejdę głównym wejściem i będę szedł prosto to trafię do sali tronowej. Jeśli pójdę od razu w lewo to ją ominę i będę w jadalni. Jeśli tam nikogo nie będzie to przejdę do kuchni. Tam powinien już ktoś być.- Zeskoczyłem. Rzadko latałem i teraz to się odbija tak jak w nocy. Gubiłem wysokość i koordynację co jakiś czas jednak w miarę sprawnie dotarłem po główne wejściem. Wyciągnąłem rękę żeby otworzyć drzwi jednak ktoś w środku mnie uprzedził.
- Książę gdzieś ty był?- Zostałem wciągnięty do środka przez młodego chłopaka. Był czarno - biały. Dosłownie wszystko. Nawet oczy... Były niesamowite. Czarne tęczówki były oddzielone od źrenic cienkimi białymi obwódkami.- Powinienem był na ciebie czekać pod gabinetem. Czemu nie poprosiłeś żeby cię odprowadzili, tylko sam poszedłeś. Biegłem po całym pałacu za tobą. Dobrze że zobaczyłem cię przez okno. Znowu pewnie byś się zgubił. Jak król się dowie że Cię zgubiłem to będę mieć kłopoty. Nie chcę żeby mnie z tond wyrzucili. Ledwo co mi się udało przetrwać królową tylko dla tego że się nie wychylałem i robiłem co chciała. On na pewno już wie co się stało. Ona też to wiedziała zawsze wiedziała co się dzieje. Umiała mnie znaleźć i zmusić bym sam się... Kazała mi używać różnych rzeczy. Ale najbardziej lubiła nóż. Ostry, ząbkowany nóż... Nie chcę żeby on też mi kazał to robić... Stary król był dla mnie dobry. Nigdy mnie nie ukarał...- Zatrzymał się nagle. Dopiero kiedy przestał mnie tak ciągnąć zobaczyłem że drży. Odwrócił głowę. Jego twarz... Był przerażony, a w oczach miał łzy.- Chcesz mnie ukarać? Chcesz żebym zapłacił za to że Cię zgubiłem? Nie mam już prawie miejsca na cięgle ale mogę to zrobić na twarzy. Mam ten nóż u siebie. Przyniosę go i będziesz mógł mnie ukarać...- Nie wytrzymałem i objąłem go mocno.
- Nie wiem czemu królowa kazała ci to robić bez powodu i czerpała z tego przyjemność, ale Yuuichi i ja nigdy nie będziemy tacy dla ciebie. Pewnie wie że mnie nie znalazłeś wcześniej, ale wie też że ja sam się zgubiłem. Cieszę się że mnie szukałeś. Nie bój się. Nic ci nie zrobię i nie każę zrobić. Już dobrze. Już dobrze. Cichutko Ćśśś... Nic się nie dzieje. Wszystko jest dobrze. Przecież mnie znalazłeś prawda?- Kołysałem go i gładziłem po głowie. ,,Co ONA mu zrobiła? Przecież on jest kłębkiem nerwów. Nawet nie chcę wiedzieć jak wygląda jego ciało pod ubraniem, ale to wyjaśnia dlaczego nosi długie przylegające spodnie i wysokie buty oraz tunikę również z przylegającymi rękawami i płaszcz zapinany aż pod szyję."- Nikt nie chce cię tu skrzywdzić. Naprawdę. Wszystko dobrze. No już nie płacz. No chodź. Pewnie miałeś mnie zaprowadzić do mojej komnaty żebym się ubrał, a potem na śniadanie prawda?- Uśmiechnąłem się do niego odsuwając go troszeczkę.- Jak ci na imię?
- Ja... J... je... Jestem...
- Ataru! Myślałem że zaprowadziłeś Kyousuke do komnaty. Dlaczego...- Tsubasa który się pojawił nie zdążył dokończyć.
- Ja przepraszam! Nie chciałem! Zgubiłem księcia. Powinienem szybciej po niego wyjść. Ja... Nie każ mnie błagam!- Padł na kolana z płaczem. ,,Tylko tyle wystarczy by go złamać? ONA zrobiła mu pranie mózgu i teraz biedaczek nie wie co robić i myśli tylko o tym że go za wszystko karano!"
- Głuptasie.- Tsubasa podniósł go z klęczek.- Nikt nie chce cię ukarać za to że książę który sam jest zagubiony trochę ci się zgubił. Pomyśl że bawiliście się w chowanego i przegrałeś bo Kyousuke za dobrze się schował. A teraz skończyliście się już bawić i musisz się nim zająć. Zobacz jest boso. Pewnie mu chłodno w stopy i chyba jest głodny. Wybierz mu jakieś ładne ubranka i zaprowadź na śniadanko. Ale musisz przypilnować żeby porządnie się najadł. Dobrze?- Patrzyłem na tą scenę wielkimi oczami. ,,Tsubasa jest niesamowity. Mówi do Ataru tak... Ciepło i z troską. I potrafi tak dobierać słowa... Czy jest tu więcej takich osób?"
- Ja... Ja... Zajmę się księciem.- Spojrzał na mnie. Pojedyncze łzy wciąż spływały mu po twarzy.- Książę będziesz zadowolony. Ja będę się bardzo starać. Naprawdę będę...
- Tak zajmij się mną.- W porę mu przerwałem bo znowu zaczynał się rozkręcać. Wziąłem go za rękę. Chłopak skinął głową i poprowadził mnie korytarzem.
Znów tak jak poprzedniego dnia było wybieranie i przebieranie przez dłuższy czas. Ataru naprawdę wziął sobie swoje zadanie do serca. Chyba nawet za bardzo bo chciał mnie własnoręcznie rozebrać i ubrać ale jakoś udało mi się go powstrzymać nie doprowadzając go do paniki. Jednak kiedy posadził mnie na krześle przed lustrem zaskoczył mnie.
- Masz za długie włosy. Nie umiem cześć takich długich. Muszę je obciąć... Chyba że nie chcesz? Nie ruszę ich! Ja...
- Nie wszystko dobrze.- Poderwałem się by go w porę złapać za ramiona.- Możesz je obciąć. Ale jeśli zrobisz mi jakąś ładną fryzurę to ona i tak się popsuje bo włosy dorosną mi w kilka godzin.
- Ja... Ja umiem zrobić tak że nie urosną. Umiem czarować. Potrafię tak zaczarować że nie będą rosły aż do wieczora.
- No to do dzieła.- Usiadłem uśmiechając się. Ataru wplótł swoje długie pale w moje włosy i wypowiedział cicho zaklęcie. Trochę mnie połaskotało. Zastanawiałem się czy wie gdzie są nożyczki. Sam nie wiedziałem gdzie co mam w tej komnacie. Jednak on nie wziął żadnych nożyczek. W lustrze widziałem jak poruszając palcami w powietrzu rozczesywał mi włosy. Wyglądało to tak jakby on je zaklinał.- Gdzie się tego nauczyłeś?- Spytałem patrząc jak pasmo włosów tak po prostu opadło na ziemię.
- Znalazłem taką książkę. Bardzo stara, ale piękna. Tam są techniki i opisy każdego ruchu. I fryzury. Od kurtki aż do takich długich jak twoje. Wszystkie krok po kroku wyjaśnione. Długo się uczyłem bo ich jest strasznie dużo. Dbałem o tą książkę. Naprawiłem jej okładkę, posklejałem rozdarte strony i poukładałem i wkleiłem te co wypadły. Miałem ją cały czas przy sobie. Ale... Jak zaczęło się robić źle to ONA mi ją zabrała i schowała gdzieś nie wiem gdzie. A to była moja jedyna rzecz na która była dla mnie czymś wyjątkowym.- Znów uronił kilka łez.
- Wiesz co? Poszukamy jej. Po śniadaniu pójdziemy do biblioteki i tam zaczniemy szukać.- Oczy Ataru zabłysły. Dokończył mnie cześć. W życiu bym nie pomyślał że można mieć coś takiego na głowie. Warkoczyki, rozpuszczone, upięte. Coś niesamowitego.- Jesteś artystą Ataru.
- Dziękuję...- Zaczerwienił się. Chyba długo nikt go za nic nie pochwalił.- Trochę mi to zajęło, a ty jesteś pewnie głodny.- Złapał mnie za rękę i zaprowadził do jadalni. I znów problem co i ile zjeść i znów prośba żeby to co zostanie rozdać najuboższym.
- Biblioteka jest duża?- Spytałem idąc za chłopakiem.
- Troszeczkę... Bardzo... Jest ogromna!- Wypalił.
- No to będziemy szukać na raty.- Stwierdziłem. Jednak po dotarciu na miejsce... Mało co nie usiadłem z wrażenia. Nie dość że strasznie długa i szeroka to jeszcze trzy piętrowy. ,,Jak my znajdziemy tą książkę?"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz