niedziela, 4 lutego 2018
XXI Pojedynek
Urata przestał się poruszać i wydawać jakiekolwiek dźwięki. Przestraszyłem się i przyłożyłem dłoń do jego wątłej piersi. Na szczęście jego serce biło, choć trochę słabo i powoli.
- To, co zrobiłeś jest niewybaczalne! Kazałeś mu popełnić samobójstwo na oczach wszystkich! W ten sposób obraziłbyś całą rodzinę księżniczki! Nie wspominając już o mnie i Yuuichi'm! Ten chłopak jest z mojego kraju! Mieszkał w moim pałacu! Został rozdzielonych ze swoim bratem! Doskonale o tym wie...
- Zabrać tego chłopca do szpitala! Natychmiast!- Drzwi sali stanęły otworem i pojawił się ktoś nowy. Po jego stroju i wyglądzie domyśliłem się, że to brat Viktorii. Był blady, miał podkrążone oczy i ogólnie wyglądał jakby zbierało mu się na wymioty. Ale mimo to czułem od niego majestat. Pojawili się przy mnie trzej służący, którzy delikatnie wynieśli nieprzytomnego Uratę.- Wasza wysokość, wszyscy wiedzą, że święty nie jesteś, ale to było już za dużo...- Zgiął się w pół. Służący od razu podsunął mu srebrną kulę, do której młodzieniec zwymiotował.- Nie... Nie można robić takich rzeczy... Odbieram twój czyn, jako obrazę.- znowu zwrócił zawartość żołądka. ,,Biedaczek. Powinien leżeć w łóżku i odpoczywać."- Aby zmazać tą plamę masz stoczyć ze mną pojedynek...
- Nie możesz!- Podniosłem się.
- Jeśli mowa o obrażaniu, to książę Kyousuke obraził i mnie.- ,,No zatłukę drania!"- Książę dotknął bez mojej zgody mojego Enly.- Przez salę przewinął się pomruk.
- ,,Enly to narożnik Kyousuke. Urata był osobistym..."
- ,,Nie kończ. Wiem."- Odpowiedziałem bratu. Teraz to krew mnie zalewała.- W takim razie będę walczyć. Stanę do pojedynku za siebie i za księcia Atreju, który w tym stanie zdrowia nie jest zdolny do walki.
Trochę później
- Nie, nie, nie! On cię zatłucze! Dla niego jesteś jak mrówka dla słonia. Zmiażdży cię!
- Tsubasa uspokój się!- Yuuichi upominał przyjaciela.- Teraz i tak już za późno.
- No, dziękuję za wiarę we mnie.- Mruknąłem.
- Kyousuke. Z nim się nie da wygrać w pojedynku. Wybrał I-Do. Walkę na wszystko. Magię, dowolną broń, pięści. Wszystkie chwyty dozwolone, a ty ledwo znasz podstawy fechtunku i magii bojowej.
- Zawsze mogę używać jeszcze pięści.
- Będę szczery. Jesteś chucherko bez żadnej szansy na wygraną z dużą szansą na zgon.
Jeszcze trochę później
,,Tsubasa miał rację! On mnie zabije!" Pomyślałem w panice stając na przeciw króla. Ruszył do ataku błyskawicznie i ledwo się uchyliłem, ale następny cios już mnie dosięgnął wyduszając powietrze z płuc. Potem już uderzał raz za razem nie dając mi szansy zareagować. Robił ze mną, co chciał. Zaczął używać magii. Poraził mnie. ,,Jak to boli!" Wrzasnąłem w myślach jednocześnie wydzierając się na głos. Powalił mnie na posadzkę. Poczułem piekący ból ramienia, z którego sączyła się moja krew. ,,On mnie zabije! Wybierz dla mnie ładną trumnę Yuuichi." Kiedy ja krzyczałem i płakałem, on chyba dobrze się bawił raniąc mnie. ,,Nie mogę się już ruszyć. Nie mogę się bronić. Chciałbym móc poruszać przedmiotami tak jak Yuuichi." Źle widziałem, ale dostrzegłem księcia Atreju. Chyba znowu wymiotował.
- Szach książę.- Król mruknął i dźgnął mnie w bok. Wydarłem się tak głośno, że niektórzy zasłonili uszy. Poczułem nagle, jakbym coś chwycił. Chwycił myślami. ,,Tak to jest?"
- I... mat...- walnąłem go z całej siły woli tym czymś co ,,chwyciłem". Dostał w głowę i opadł na mnie. Nóż wbił się głębiej.
- Nie zdolny do walki. Nokaut! Książę wygrał!- Usłyszałem czyjś głos i sam padłem.
Otworzyłem oczy. Biało było.
- Umarłem i jestem w niebie?- Wymamrotałem.
- Nie, chociaż bardzo się starałeś.- Usłyszałem Yuuichi'ego. Moja głowa sama się ruszyła. Nie... Yuuichi ruszył opatrunek na mojej głowie. Patrzyłem teraz na niego.- Wystraszyłeś mnie, kiedy byłeś operowany. Ale teraz już wszystko dobrze.
- Czym... Co ruszyłem?
- Pamiętasz tą kulę, do której zwracał Atreju? Właśnie tym.
- Dobrze mu tak.- Uśmiechnąłem się.- Kiedy wracamy do domu? Nie jesteśmy u siebie, prawda?
- Za kilka dni, kiedy będziesz mógł wstać.- Ruszył pierścień, żeby położyć dłoń na mojej głowie.- Byłeś dzielny, malutki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz