niedziela, 4 lutego 2018

XXXIX U Miuki i Mitsukiego - obiad i obietnica



-To twoje mieszkanie? Jakie ładne.- Ataru rozglądał się dookoła.
- Porównaniu do waszego pałacu to mysia norka.
- Daj spokój jest super!- Włączył się Urata.
- Biorąc pod uwagę to że sam się utrzymujesz i jeszcze zajmujesz się młodszym bratem to jest tu naprawdę bardo ładnie i wygodnie.- Dodałem- Jak ja sobie pomyślę jak kiedyś mieszkałem to nawet takie mieszkanko wydaje się być pałacem w porównaniu do przytułku.
- Pewnie tak…- chłopak zmieszał się trochę.- Może zrobię herbaty?
- Jasne!- Uśmiechnąłem się i postąpiłem krok żeby zaraz wyłożyć się jak długi na dywanie- Ał…- jęknąłem rozcierając bolące czoło.- Ja to sobie zawsze krzywdę zrobię.- Zaśmiałem się siadając, ale Miuka wyglądał jakby miał nam zejść tam na zawał.
- Mitsuki! Miałeś pozbierać zabawki zanim wyjdziemy!
- Przecież pozbierałem!- Małemu zbierało się na płacz.
- To raczej nie była zabawka.- Stwierdził Ataru.
- Kyousuke potyka się o własne nogi i włosy.- Dodał Urata pomagając mi wstać.
- CO?!
- No tak trochę. Hehe…- zaśmiałem się wstając.- To mój znak rozpoznawczy. Zawsze się wywalę w najmniej spodziewanym momencie.
- Aaaa…- chłopak otrząsnął się i przykucnął przy braciszku.- Przepraszam, że krzyknąłem. Jestem trochę zdenerwowany. No nie płakusiaj proszę- Maluch uczepił się go niczym malutkie słodkie stworzonko…
- Chciałbym mieć takiego… Eee… Powiedziałem to głośno prawda?- Zaczerwieniłem się.
- Mogę go czasem pożyczyć.- Miuka podał mi chłopca.- Usiądźcie w salonie zaraz przyjdę… Jaką książę lubi herbatę?- Spytał jeszcze.
- Białą i mów mi po imieniu. Jeśli nie masz białej może być zielona. Tylko nie czarna. Jest paskudna ble.- Poprawiłem sobie chłopca na biodrze.
- Mama mnie tak sadza.- stwierdził Mitsuki, a ja się zaczerwieniłem bo młody nieumyślnie stwierdził że mam damskie biodra. ,,A może to tylko moja obsesja na punkcie mojego wyglądu? Nie wiem.”
- A właśnie. Mieszkacie tu sami?- Spytał Urata siadając wygodnie na workowej pufie.
- Tak! Rodzice wolą mieszkać w górach, a ja nad morzem. A Mitsuki ma dosyć niskie ciśnienie, więc jak tylko zamieszkaliśmy w górach zaczął mieć problemy. Ja dostałem stypendium na uczelni w tym mieście wiec stwierdziliśmy, że Mitsuki będzie mieszkać ze mną.
- A nie tęsknicie?- Ataru rozsiadł się wygodnie na drugiej pufie.
- Codziennie rozmawiamy z mamą i tatą przez laptopa z kamerką.- chłopiec wyskoczył mi z rąk i podreptał do małego namiotu w rogu pokoju. Były w nim różne zabawki popakowane do siatek i pudełek oraz mnóstwo kolorowych piłeczek. Widać to musi być jego osobisty kącik.- I co miesiąc się odwiedzamy raz u nas, a raz u nich.
- Za tydzień jedziemy do nich na trochę dłużej. Jeśli będzie dobrze to zostaniemy do końca wakacji, zanim Mitsuki pójdzie do szkoły.- Miuka wrócił i postawił tacę z filiżankami z herbatą i dwiema miseczkami z orzeszkami i czekoladkami.
- Do szkoły?- Zerknąłem na chłopca w najlepsze bawiącego się piłeczkami.- A do której klasy będziesz szedł?
- Do pierwszej!- Zawołał radośnie.- Chcesz zobaczyć mój mundurek?- Zapytał łapiąc mnie nagle za rękę i już ciągnąc… gdzieś.
- Mitsuki! Tak nie wolno!- Miuka zaraz się poderwał.
- W porządku. Ja lubię dzieci. Chociaż one patrzą na mnie jak na zwykłego chłopaka.- Westchnąłem i dałem się zaciągnąć na piętro i prosto do pokoju chłopczyka. Było kolorowo i widać ze to pokój małego dziecka. Wesoła tapeta na ścianach i kolorowe obrazki oraz zdjęcia z rodzicami, bratem i chyba dziadkami, puchaty dywan w kształcie i kolorze chmurki, niskie meble z mnóstwem naklejek z bohaterami z bajek, książki dla dzieci i gry, mały telewizorek, na którym pewnie lecą tylko bajki, duża ilość pluszaków i wszelkiego rodzaju zabawek, workowe pufy i stoliczek oraz to, co zawsze chciałem mieć ale się nie przyznałem. Okrągłe łóżko. Obudowane tak żeby się z niego nie sturlać w nocy i calutkie zarzucone poduszkami wszelkich kształtów, rozmiarów i kolorów oraz na chlorowym miejscu śliczny bielutki misiaczek ze złotymi oczkami, czerwoną kokardką pod bródką i jednym uszkiem czekoladowo brązowym.
- Siadaj sobie i zakryj oczy!- Chłopiec posadził mnie na łóżku.- I nie podglądaj!
- Nie patrzę.- Zaśmiałem się biorąc jedną poduszkę i chowając w niej twarz. Przez kilka minut słyszałem tylko jak chłopiec się przebiera i kiedy pozwolił mi patrzeć uśmiechnąłem się do niego.- No prawdziwy elegancik z ciebie!- Kucnąłem przy nim żeby się lepiej przyjrzeć. Typowy mundurek dla chłopca z podstawówki z najmłodszej klasy. Koszuleczka i marynareczka. Pod kołnierzykiem cienka wstążka. Spodenki do kolan, wysokie skarpetki i półbutki. Wszystko w odpowiednich połączeniach, beżowego, czarnego, błękitnego i czerwonego, Na lewej górnej kieszonce marynarki było logo szkoły wyszywane złotą nitką.- To prywatna szkoła prawda?
- Tak! Miuka mówi, że to jedna z lepszych.
- Więc musisz się bardzo postarać Mitsuki i mieć same dobre oceny. Tak żeby Rodzice i Miuka byli z ciebie dumni. Tak żebyś mógł mi pokazać wspaniałe świadectwo, kiedy skończysz szkołę Dobrze?
- Dobrze! Będę się dużo uczyć żeby muc kiedyś zarabiać dużo pieniążków na lekarstwa dla siebie i Miuki!- O tym, że mały jest chory to Miuka powiedział, ale to ze on sam ma problemy ze zdrowiem to już nie.
- A na co Miuka choruje maluchu?- Spytałem.
- Braciszek ma chore serduszko.- Powiedział ciszej.- Czasem czuje się źle i wtedy siedzi w łóżku i dużo śpi. Musi codziennie o konkretnej porze wziąć lekarstwa. Ma ich dużo i nie wiem dokładnie, jakie kiedy musi brać. Ma je powkładane do takiego specjalnego pudełka i czasem mnie prosi żebym mu je przyniósł. Czasem wieczorem boli go mocno, bo siedzi kilka minut skulony krzywiąc się bardzo.
- Ojej.- Trochę się zmartwiłem. Mały opisał typową wadę serca.- A często się źle czuje?
- Nie.- Pokręcił głową.- Zazwyczaj jak jest przeziębiony, albo, jeśli ma wyjątkowo męczący dzień to wtedy. Ale, na co dzień to jest wszystko dobrze. Regulalnie chodzimy do pana doktora.- ,,O jakie to słodkie, kiedy dzieci nie umieją się wysłowić!”- On nas bada i chwali ze jesteśmy zdrowi i w dobrej formie.
- To bardzo dobrze A wiesz, że masz bardzo odpowiedzialne zadanie?
- Naprawdę?- Oczka mu się zaświeciły.
- Tak- przytaknąłem.- Musisz się opiekować Miuką i szybciutko dzwonić po doktora, kiedy coś zacznie mu się dziać. Jeśli na przykład nagle się przewróci i będzie trzymać za serduszko. Musisz wtedy zadzwonić po pogotowie, a jeśli jesteście w mieście czy na zakupach musisz głośno wołać ze braciszek ma chore serduszko. Zapamiętasz?
- Tak!- Stanął na baczność.- Zapamiętam i będę się troszczyć, o Miukę.
- Brawo.- Poczochrałem go.- No dobrze, przebierz się z powrotem i wracajmy na dół.- Chłopiec szybko się przebrał i zeszliśmy na dół gdzie bliźniaki i nasz gospodarz krzątali się po kuchni.- To, co? Zbieramy się?- Spytałem.
- Może zostaniemy na obiad?- Odezwał się Urata.
- No nie wiem czy możemy…
- Za późno. Zostajemy.-Stwierdził Ataru.
- A kto o tym zadecydował?!
- My.- Odpowiedzieli jednocześnie.
- Chłopaki nie wiem czy możemy się tak zwalać na głowę waszemu…
- Nie wszystko w porządku.- Miuka na chwile się pokazał.- To będzie przyjemne zjeść w większym gronie. Jak naszych sąsiadów nie ma to siedzimy tylko my dwaj i jest trochę nudno i przygnębiająco. Mógłbym poprosić żebyście z Mitsukim nakryli do stołu i zaczekali? Niedługo skończymy. Malutki pokaż Kyousuke gdzie, co jest.- chłopiec radośnie złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć do kuchni i prosto do szafek, więc nie miałem okazji się przyjrzeć co ta trójca szykuje.
Oczywiście mnie się dostały do niesienia talerze, i sztućce. Dobrze, że mi pomógł przy rozkładaniu, bo pewnie bym sobie nie poradził z postawieniem tego wszystkiego. Owszem mogłem spokojnie użyć mojej telepatii, ale nie lubię jakoś jej tak do wszystkiego używać. Ruszałem się machinalnie. Veren skutecznie wbił mi do głowy jak poprawnie ma być nakryty stół. Za pierwszym razem odruchowo sięgnąłem do walizki żeby położyć WSZYSTKIE sztućce, ale walizki nie było, a ja miałem do położenia tylko łyżki widelce i noże. Mitsuki też chciał pomóc i też układał, ale na odwrót.
- Nie tak mały. Kładziesz je odwrotnie.- Powiedziałem nachylając się żeby poprawić.
- Ale Miuka jest leworęczny.- odpowiedział patrząc na mnie tymi różowymi oczętami jak dwa klejnoty. ,,Piękne ma z bratem te oczy. Nie wiem, czemu ale zawsze patrzę wszystkim w oczy. Chitoszi nawet kiedyś stwierdził ze ma wrażenie jakbym czytał w jego duszy. Może coś w tym jest? A może to moje dziwaczne spaczenie, że się gapię każdemu w oczy podczas rozmowy…”- Nie rób tak!- Chłopiec zasłonił oczka wyrywając mnie z zamyślenia.
- Co się dzieje?!- zapytałem wystraszony. ,,Przecież dzieci mogą być na to dużo wrażliwsze!”- Zrobiłem ci krzywdę?
- Nie…- pokazał oczęta ponownie.- Ale miałem wrażenie, że dotykasz mnie od środka. Wiesz tak jakbyś wsadził mi dłoń do głowy, albo do brzuszka.
- To bolało?
- Raczej łaskotało i czułem takie ciepełko i przyjacielskość…
- Wiec, czemu kazałeś mi przestać?
- No przecież mówię, że łaskotało. Próbowałeś tak patrzeć na siebie w lustrze?
- Nie…- odpowiedziałem zdębiały. Nigdy nie wpadłem na to żeby spróbować.
- Chitoszi to ten, co gra na skrzypcach prawda?- Spojrzałem na chłopca jak wół na malowane wrota.- No przecież o nim pomyślałeś jak na mnie się tak gapiłeś.
- Widocznie puściłem ci trochę twoich myśli.- Usiadłem na kanapie i po prostu starałem się to sobie poukładać.
- No i gotowe.- Trójca dołączyła do nas po kilku minutach.- A ty, co masz taką minę?- Ataru postawił na stole wazę z gęstą zupą dyniową.
- Czy wy się czasem nie czujecie dziwnie, kiedy się na was patrzę?- Spytałem.
- Chodzi o to, kiedy nieświadomie macasz nasze dusze i zalewasz przypadkowymi myślami?- Urata dostawił obok wazy z zupą półmisek z lekko podpieczoną rybą polaną jasnym sosem.- Przywykliśmy i nawet nie zwracamy na to uwagi.
- Mogliście mi powiedzieć, że tak się dzieje. Często przecież patrzę wam w oczy.- Zaczerwieniłem się nieco.
- Ala te epizody zdarzają ci się dosyć rzadko. Zazwyczaj, kiedy się rozpraszasz i zajmujesz własnymi myślami.
- Ale jednak. Yuuichi też tak umie?
- Oczywiście ze tak. Tylko on trzyma swoje myśli dla siebie.- Zaczerwieniłem się.
Zjedliśmy w całkiem przyjemnej atmosferze jednak musieliśmy w końcu wracać do siebie. Ale powiedziałem Miuce że, jeśli mają ochotę to mogą jutro wpaść do nas, na co chłopak zawstydził się. No cóż. W końcu nie dostaje się codziennie zaproszenia do księcia. Kiedy wychodziliśmy kucnąłem żeby pożegnać się z Mitsukim. Wyczarowałem i zawiesiłem mu na szyi srebrny łańcuszek z złączonymi słońcem, księżycem i gwiazdą. Chłopiec spojrzał na mnie wielkimi oczami. Uśmiechnąłem się przekrzywiając głowę i przykładając palec do ust. Chłopiec uwiesił mi się na szyi jednak udało się go odkleić.
- Co to za łańcuszek?- Spytał Urata, kiedy byliśmy już w domu.
- Miuka ma optymalny poziom magicznej mocy prawda?
- No tak, a co to ma do Mitsukiego?
- Mały już jest na poziomie swojego brata. Jak przejdzie rozkwit będzie potężnym magiem. Ten wisiorek to zabezpieczenie przed gwałtownymi wyładowaniami. Mnie się takie zdarzały jak byłem mały. Poza tym ładnie wygląda.
- Przecież takie cos można kupić normalnie w sklepie.- Stwierdził Ataru.
- Ale te sklepowe w końcu się psują, a ten ode mnie nie. W dodatku magia, jaką będzie zbierać może zostać aktywowana, jako tarcza w sytuacji zagrożenia. A takiej funkcji to te ze sklepu nie mają prawda?- Usadziłem się wygodnie  na sofie zadowolony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz