niedziela, 4 lutego 2018

XXII Wracamy do domu



  - Będę mieć bliznę?- Spytałem doktora, kiedy zmieniał mi opatrunek. Na boku miałem prostą czarną linię szwów. Teraz nawet nie bolało, ale to, dlatego że to miejsce było posmarować maścią znieczulającą.
  - Jeśli nie będziesz się przeciążać to nie powinno być śladu książę. Powinieneś wstawać, siadać i kłaść się powoli. Jeśli się szarpniesz szwy się rozejdą. Kiedy wstaniesz zalecam żebyś chodził powoli i lepiej nie latał. Po zdjęciu szwów też powinieneś się oszczędzać.
  - Dobrze rozumiem. A za ile będzie można je ściągnąć?
  - To zależy jak będzie się goić. Ale zazwyczaj gojenie się takiej rany zajmuje dwa tygodnie.

  Nie mogąc wstać z łóżka nudziłem się jak nie wiem. Miałem tydzień pobytu i mi ten tydzień uciekał. Ale nie mogę narzekać. Sam się tak urządziłem. Usłyszałem pukanie.
  - Proszę.- Drzwi otworzyły się i wszedł przez nie Ataru, a za nim niepewnie Urata.- Możesz już wstać? To bardzo dobrze! Cieszę się.- Uśmiechnąłem się, ale chłopak skulił się i schował za bratem.
  - Uri nie wstydź się. Mówiłem Ci. Kyousuke jest miły i nie będzie zły na ciebie.- Ataru wziął brata za rękę. ,,Oni na prawdę są identyczni! Jak Urata nabierze trochę ciała to na prawdę nie będzie można ich odróżnić!".- No śmiało.
  - Bo... Ja... Ja chciałem księciu podziękować... Książę walczył o mnie, chociaż mnie nie zna i został ranny. A ja czuję się winny, bo to przeze mnie. Ale ja naprawdę się cieszę. Teraz mogę być razem, z Ataru i mogę wrócić do domu... o ile mogę wrócić. Jeśli nie to zamieszkam gdzie indziej...
  - Hej spokojnie, spokojnie. Złap oddech, bo się udusisz.- Zatrzymałem go.- Nie musisz dziękować. Jeśli trzeba by było to walczyłbym jeszcze raz. Nie czuj się winny. Nie miałeś wpływu na to, co mi się stało. I oczywiście, że chcę żebyś wrócił i został z nami. Będę szczęśliwy, jeśli będę widzieć, że jesteście razem. Ale mów mi po imieniu tak jak Ataru.
  - Ja... Ja...- Chłopak rozpłakał się wtulając w brata.- Kyousuke... Dziękuję...
  - Nie dziękuj. Naprawdę.- Uśmiechnąłem się.

  Później tego samego dnia znów odwiedził mnie Yuuichi. Powiedział mi że uczynił Tsubasę swoim regentem i wysłał go z powrotem żeby samemu móc być przy mnie. Pomyślałem że to bardzo kochane z jego strony. A Tsubasa powinien sobie poradzić. Przecież wie to samo co Yuuichi skoro zawsze trzymali się razem. Postanowiłem wykorzystać okazję i zapytać go o coś.
  - Yuuichi... Podczas pełni przychodzili do mnie magowie z jakimś urządzeniem, które zbierało moją magię. Powiedzieli, że to dla ciebie. Po co ci moja magia?
  -  Jest mi potrzebna do robienia...- Przerwało mu pukanie.- Chyba ktoś chce cię odwiedzić.- Uśmiechnął się. Drzwi się uchyliły i do pokoju weszła Viktoria ze swoim bratem, tatą I kobietą, którą wziąłem z początku za trzecią z rodzeństwa, o której Viktoria mi nie powiedziała, ale po chwili dotarło do mnie że to nie jej siostra tylko mama. Poczułem jak pieką mnie policzki.
  - Jak się czujesz Kyousuke.- Viktoria podeszła do mnie pierwsza.
  - Chyba dobrze. Gorzej z wyglądem.- Zaśmiałem się. Byłem pobity i rozczochrany, bo Ataru obciął mi włosy i wyhamował ich wzrost.
  - Jak się czuje ten chłopiec... Urata tak?- Atreju przysiadł na skraju mojego łóżka.
  - Dobrze. Był u mnie wcześniej. Co prawda jest osłabiony, ale kiedy tylko wrócimy dopilnuję żeby miał dobrą opiekę.
  - Troszczysz się o poddanych bardziej niż o siebie. To dobra wróżba.- Uśmiech młodzieńca sprawił, że zawstydziłem się jeszcze bardziej.
  Rozmawiałem głównie z Viktorią i Atreju, bo ich rodzice podeszli tylko na chwilę i wyszli gdzieś z moim bratem.

  Trzy dni później w końcu mogłem wstać z łóżka i normalnie chodzić. Nie opuszczałem pałacu, ale miałem ty zajęcia różnego rodzaju. Cieszyłem się pobytem. A zwłaszcza, kiedy Viktoria była ze mną. Tak dobrze mi się z nią rozmawiało... Bardzo ją polubiłem. Naprawdę. Yuuichi zauważył to i przy byle okazji, a właściwie to bez przerwy pytał się mnie czy ona mi się podoba, a ja robiłem się przez niego czerwony jak burak. Przyznaję Viktoria jest piękna, mądra, zabawna i pełna życia, ale przecież to że tak dobrze się dogadujemy o niczym nie świadczy. Prawda?
  Była już noc właściwie, kiedy wracałem do mojej komnaty. Trochę za siedziałem się z Viktorią i pokojówka mnie grzecznie wyprosiła. Nie mogąc się powstrzymać zająłem do bliźniaków. Wszedłem do nich i zobaczyłem coś uroczego. Spali twarzami do siebie trzymając się za ręce. Ich spokojne twarze z wyrazem błogiego spokoju i wręcz cudowne skulenie sprawiły, że zrobiło mi się cieplej w środku. Tak się cieszyłem, że znów są razem. Sam już nie byłem w stanie wyobrazić sobie, że ktoś mógłby mnie rozdzielić z Yuuichi'm. Nie poszedłem do siebie tylko właśnie do niego. Obudziłem go, ale szybko zasnął, kiedy się do niego przytuliłem.

  Reszta pobytu minęła mi zdecydowanie za szybko i ani się obejrzałem już musieliśmy wracać. Jednak po rozmowie z królem i królową umówiliśmy się, że Viktoria przyjedzie do nas w odwiedziny za jakiś czas. W dodatku Urata i Ataru dosłownie się do siebie przykleili. Wszędzie chodzili razem i kiedy mogli trzymali się za ręce jakby w obawie przed ponownym rozdzieleniem. Ale rozumiałem ich to było nawet miło tak patrzeć na tą dwójkę.
  - Będę tęsknić Kyo.- Żegnałem się z Viktorią.
  - Ja też Viki. Ale za jakiś czas do mnie przyjedziesz, więc będę czekać i kiedy przyjedziesz zorganizuję dla ciebie niesamowity pobyt.- Uśmiechnąłem się do dziewczyny. Miała zarumienione policzki. Przysunęła się bliżej i... Szybko pocałowała mnie w policzek i uciekła do rodziców i brata. Mnie w ciąż oszołomionego wsadzono do limuzyny i dopiero po trzech godzinach mi przeszło.
  Kiedy wieczorem wróciliśmy, poszedłem do siebie, umyłem się i padłem na łóżko. Obudziłem się w nocy I zobaczyłem nad sobą strażnika.
  - Śpij spokojnie książę.- Szepnął kładąc dłoń na moim czole. Zasnąłem znowu jednak po jakimś czasie i tak się obudziłem i Wymknąłem z pokoju. Znowu zajrzałem do bliźniaków. I znów widok tego jak słodko i uroczo sobie śpią, roztopił mi serce i znowu poszedłem spać do Yuuichi'ego.

  Rano zaraz po śniadaniu poprosiłem żeby zawieziono mnie do Valeja. Tęskniłem za nim i chciałem go zobaczyć jak najszybciej. I kiedy otworzył mi drzwi osobiście wtuliłem się w niego.
  - Bardzo tęskniłem wiesz?- Szepnąłem trąc policzkiem o jego pierś.
  - Ja też mój malutki.- Obcy, ale przyjemny głos sprawił, że oderwałem się od niego i patrzyłem oniemiały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz