niedziela, 4 lutego 2018
XIV Bramy zostają zamknięte
Obudziłem się słysząc jakiś krzyk i po chwili odgłosy walki. Nie patrząc na Valeja wybiegłem z pokoju. Korytarzem nadbiegali uzbrojeni strażnicy.
- Wracaj do pokoju książę!- Zostałem dosłownie wepchnięty do środka. Nie rozumiałem co się dzieje. ,,Kogoś atakują? Ale kogo?... Zaraz monet oni biegli do... O nie!"
- Valej oni biegli do Yuuichi'ego! Ktoś się włamał i chce zrobić mu krzywdę! Ja...- nie byłem w stanie dokończyć. ,,Jeśli zabiją Yuuichi'ego to... to będzie koniec. Koniec wszystkiego!" Byłem przerażony bo odgłosy walki były coraz głośniejsze. Nagle coś kazało mi się odwrócić do okna...- Chcą porwać Yuuichi'ego!- gwałtownie otworzyłem okno i wyskoczyłem. Starałem się lecieć tak szybko jak mogę. Wzrok miałem utkwiony w starszym bracie. Nagle go odcięli i zaczął spadać. Widziałem to jak na zwolnionym filmie, a serce na monet mi stanęło. ,,Nie zdążę! Nikt nie zdąży! Yuuichi spadnie i się zabije!" Oczy zaszły mi łzami. ,,Moje życie dopiero zaczęło się układać. Ledwo co odzyskałem brata i mam go teraz stracić?" Coś świsnęło koło mnie i nagle Yuuichi zniknął. Nie chwila... Kolorowa plama poruszająca się niezwykle szybko... Tsubasa! Zwolnił i teraz było widać że kogoś trzyma... to Yuuichi! ,,Uratował go!" Młodzieniec wylądował i opadł na kolana, poszedłem w jego ślady i wylądowałem obok niego razem ze strażnikami, a także Valejem i Ataru.
- Tsubasa... Uratowałeś go...- Głos trząsł mi się niesamowicie.
- Nigdy nie pozwolę mu spaść. To mój obowiązek chronić go. Ja też jestem jego strażnikiem.- spojrzał na mnie nieco luzując uścisk. Pisnąłem. Yuuichi miał paskudne oparzenie na linii oczu i był nieprzytomny.- Nie bój się. Zemdlał bo przeciążenie było dla niego zbyt duże.
Sześć godzin później.
- Dlaczego Yuuichi?! Dlaczego?!- Nie rozumiałem co się stało. Yuuichi obudził się pół godziny temu ale wpuszczono nas dopiero teraz. Jego słowa mnie zaszokowały.- Czemu?!
- Dla twojego dobra Kyousuke. Nie mogę pozwolić żeby powtórzyło się to samo co tej nocy. Nie mogę pozwolić żebyś był narażony na niebezpieczeństwo. Dopiero co cię odzyskałem nie mogę cię stracić.
- I dlatego chcesz zamknąć bramy i cały teren ogrodzić barierą magiczną, a mi dodatkowo przydzielić całodobową ochronę która będzie za mną chodzić nawet do toalety?!
- Dokładnie. Jestem ograniczony do terenów pałacowych więc nie mogę cię wypuścić do miasta.
- Ale... Ale przecież obiecałeś. Pierwszego dnia obiecałeś mi że będę mógł chodzić do Valeja i Raju. Obiecałeś! Chcesz złamać obietnicę?!
- Muszę. Od dzisiaj nie będziesz wychodzić. Nie opuścisz pałacowych terenów chyba że to będzie absolutna ostateczna konieczność. Valej i ten kolega mogą cię odwiedzać raz w tygodniu na zmianę. Od dzisiaj zaczynasz się uczyć bez żadnego ale. Z Ataru możesz się bawić po dwie godziny dziennie oczywiście pod nadzorem. To moje ostatnie słowo.
Nic nie odpowiedziałem. Po prostu wyszedłem. Nie mogłem na niego patrzeć. Przez to co się stało on postanowił trzymać mnie pod kloszem. ,,Nie chcę tak żyć!" Puściłem się biegiem przez korytarz. Wypadłem z pałacu i pobiegłem do głównej bramy. Była już zamknięta i nie mogłem nawet wysunąć ręki bo uniemożliwiała mi to bariera. Rozumiem że Yuuichi się martwi ale bez przesady!
- Książę... Mam odprowadzić cię na lekcję etykiety.- Spojrzałem na strażnika. ,,Więc mam być na niego skazany przez cały dzień?" Powlokłem się za nim ocierając oczy. Ale to nie były łzy smutku tylko frustracji. ,,Jak mogłeś to zrobić Yuuichi? Przecież sam mówiłeś że moje szczęście jest dla ciebie najważniejsze. A teraz świadomie mi to szczęście zabrałeś zamykając mnie."
Tak jak myślałem pierwsza lekcja nie była przyjemna. Verenie chyba rewanżował się za wczoraj. Zaczął od mojej postawy. Założył mi jakąś uprząż która piszczała kiedy za bardzo się zgarbiłem. Położył na głowie książki i jabłko i kazał chodzić po równoważni. Nie pozwalając zdjąć tego piszczydła ćwiczył moją wymowę. Z każdą minutą byłem coraz bardziej rozeźlony. Jednak nie dałem mu tej satysfakcji. Potem było czytanie i pisanie ale nie z Ataru tylko z nauczycielką. Zrobiło mi się smutno. Chciałem się uczyć z Ataru. Nauczycielka też była miła i cierpliwa ale i tak to nie było to samo co wczoraj.
Kiedy przyszła pora kolacji i poszedłem do jadalni nie patrzyłem na Yuuichi'ego. Nie byłem w stanie. Gmerałem widelcem w talerzu ale nie miałem apetytu.
- Braciszku...
- Nie chcę jeść.- Mruknąłem i wstałem od stołu.- Jestem zmęczony. Idę spać.
- Kyousuke...
- Daj mi spokój. Najlepiej w ogóle się do mnie nie odzywaj. Nienawidzę cię.- Wyszedłem i pobiegłem do siebie. Rzuciłem się na łóżko i zacząłem wrzeszczeć w poduszkę.
- Jeśli mogę... Książę to co powiedziałeś było raniące dla twojego brata.- mój ochroniarz położył dłoń na mojej głowie.- Powinieneś go przeprosić.
- Nie mam zamiaru.
Miesiąc później
Siedziałem u siebie. Zastanawiałem się co Yuuichi zamierza. Parę dni temu była pełnia. Przyszli do mnie magowie z jakimś urządzeniem i ,,wyssali " tą całą magię która ze mnie uciekała. Powiedzieli mi że to dla Yuuichi'ego ale nic więcej. A do niego nie miałem zamiaru iść i zapytać. Wciąż byłem na niego wściekły ale już nie tak bardzo. Teraz jak o nim myślałem to czułem tylko smutek.
- To się robi niezdrowe Kyousuke. Pójdź do Yuuichi'ego.- podniosłem wzrok na Tsubasę.
- Powiedz jego wysokości że książę jest zajęty nauką i nie powinien marnować czasu na jakieś pogawędki.- mruknąłem wracając do książki.
- Kyousuke. Musisz z nim porozmawiać. On jest...- wsadziłem do uszu słuchawki co oznaczało koniec rozmowy.
Jeszcze jeden miesiąc później
Robiłem postępy w nauce. Tak jak mówił Valej i Ataru. Najgorzej było zacząć. Teraz było dobrze. Właśnie wysłałem kolejną przy długą wiadomość do Raju. Dobrze że chociaż takiej formy kontaktu ze światem poza murem mi nie zakazał. Usłyszałem pukanie. Podniosłem się z łóżka i otworzyłem drzwi i kogo zobaczyłem? Jeśli myślisz o Yuuichi'm to masz rację. Teraz na jego widok czułem już tylko smutek ale dalej nie chciałem się z nim pogodzić.
- Po co przyszedłeś?- Spytałem cicho jednak pozwoliłem strażnikowi wprowadzić go do środka. Następnie wyszedł razem z moim i zostaliśmy z Yuuichi'm sami.- Jest tak jak chciałeś. Nigdzie nie wychodzę. Nawet do ogrodów. Siedzę i się uczę. Niedługo będę idealny. Grzeczny, wychowany, wykształcony.
- Kyousuke...
- Nie martw się. Nie będę przynosić ci wstydu. Będziesz mógł mnie pokazywać.
- Proszę przestań.
- Oczywiście.- Odpowiedziałem cicho i usiadłem na brzegu łóżka wyprostowany jak struna. Kostki i kolana razem, dłonie na kolanach. Idealna postawa.
- Przepraszam. Naprawdę przepraszam Kyousuke. Teraz widzę że zamkniecie cię było najgorszą rzeczą jaką mogłem ci zrobić. Chciałem cię tylko chronić ale skrzywdziłem cię...
- Zrobiłeś co musiałeś. I jak widać to przyniosło efekty.
- Ale za jaką cenę? Nie jesteś sobą Kyousuke.
- Jestem. Jestem taki jaki powinienem.- ,,Niech on już idzie. Jeśli dalej tu będzie to się złamię i rzucę na szyję z płaczem. Nie mogę się złamać. Będę idealnym księciem. Będę idealny i nie przyniosę mu nigdy wstydu."- Jeśli nie chcesz mi nic powiedzieć to odejdź.
- Kyousuke... Jutro jest twoja koronacja. Wyśpij się proszę.- Powiedział smutno. Dusza we mnie wyła że chcę go teraz przytulić i płakać mu w ramię przez całą noc ale mię mogłem. Powtarzałem sobie że robię to dla niego.
Nie odpowiedziałem. Wiem że go raniłem i źle się z tym czuję. Strażnicy weszli i Yuuichi został zabrany. Skuliłem się na łóżku. Chciało mi się płakać. ,,Czemu to wszystko musi być takie trudne?!"
Rankiem zostałem obudzony i elegancko ubrany oraz uczesany. Śniadanie jadłem jednak samotnie. Mimo tych wszystkich pyszności mój żołądek przyjął jedynie herbatę i pół Tosta z kozim serem. Następnie zostałem wyprowadzony z pałacu. Na podjeździe czekała na mnie bryczka do której zaprzęgnięto pięknego kasztanka. Pogładziłem wierzchowca po miękkim nosie. Zapragnąłem go wyprząc i pojechać na nim gdzieś daleko z tond. Jednak wsiadłem do bryczki i czekałem. Po paru minutach posadzono przy mnie Yuuichi'ego.
- Braciszku proszę. To twój wielki dzień. Nie musisz się zmuszać do bycia takim. Chcę żebyś się uśmiechał i cieszył.- Spojrzałem na niego i po raz pierwszy od duch miesięcy uśmiechnąłem się. Ale to nie był mój uśmiech. Tylko ten wyuczony. Piękny i idealny.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz