środa, 31 stycznia 2018
II Zaopiekuję sie tobą
Rajuga
Ubrałem chłopca w moją kurtkę wojskową. Jest ciepła i wygodna. Chociaż wisiała na nim wyglądał całkiem uroczo.
- Jest chłodno. Jeszcze byś mi się rozchorował. Nie mogę opuścić stanowiska przez skończeniem zmiany, więc będziesz musiał siedzieć razem ze mną. Jak będziemy się zbierać to wtedy szybko zaniosę cię do kryjówki i zostawię...
- Nie porzucaj mnie!- W zielonych oczach chłopca malował się strach.- Obiecałeś mi, że się mną zaopiekujesz!
- Nie chcę cię porzucić. Ale nie mogę cię wnieść do naszej kwatery. Zabiliby ciebie i mnie jak tylko by cię wyczuli. Schowam cię w mojej kryjówce na pół godziny i wrócę. Obiecuję. A póki, co to posiedzisz ze mną.
- Dobrze. Ale wróć tak szybko tak tylko się da dobrze?
- Oczywiście. Złap się mocno. Wejdziemy na drzewo.- Upewniłem się, że chłopiec się trzyma i zacząłem się wspinać. Na górze usadziłem Eve'iego w moim ulubionym miejscu. Mógł wygodnie usiąść i oprzeć się o pień. Sięgnąłem do torby wiszącej na gałęzi nad nami.- Proszę. Może i nie jakieś wykwintne, ale zawsze.- Podałem chłopcu rację żywnościową.
- Myślałem, że wampiry żywią się krwią...- Odparł jednak zabrał się za jedzenie.
- Owszem, ale zwykle jedzenie też jest dla nas ważne. Wiesz to wynika z tego, że ludzie i wampiry mieszają się ze sobą. Dzięki temu wampiry uodporniły się na słońce. Kiedyś, kiedy się nie mieszaliśmy słońce bardzo nam dokuczało. Teraz jest dla nas przyjemne. W dodatku jesteśmy zdolni do przyswajania normalnego jedzenia.
- A wcześniej nie mogliście?- Elfik całkiem łapczywie wcinał.
- Podobno od zwykłego jedzenia wampiry chorowały. Ale to było dawno temu.
- A co mają od was ludzie?
- Są przede wszystkim mocniejsi. Dawni ludzie byli słabi. Teraz dodatkowo mogą być dłużej aktywni przez całą dobę, a nie tylko w dzień. Żyjemy w symbiozie od wieków. U nas nie ma różnicy czy jesteś człowiek czy wampir. Wszyscy jesteśmy sobie równi.
- Żyjecie w idealnym świecie.
- No nie do końca. Zdarzają się przypadki morderstw i innych przestępstw. W dodatku granica nie jest bezpieczna. Nawet każde miasto czy najmniejsza wioska jest chroniona murem. Chciałbym żeby wojna się skończyła. Kiedy byłem mały moja wioska została zniszczona. Przeżyłem ja i jeszcze dwójka dzieci, z czego jeden to mój kuzyn, a druga to ludzka dziewczyna. Nasza wioska była typową zielarską wioseczką w lesie. Każdy znał każdego. Mieliśmy może z piętnaście domów, dwa medyczne i piękną studnię na samym środku. I wszystko spłonęło w jedną noc.- Zakończyłem smutno.
- Może wojna się skończy. Ja też bym chciał żeby był pokój. Gdyby nie było wojny to wszystkie rasy mogłyby żyć razem. I wtedy mógłbyś mnie spokojnie wziąć do domu i się nie martwić.
- To by było cudowne. Spróbuj się przespać. Obudzę cię, kiedy będziemy się zbierać. Na pewno jesteś bardzo zmęczony.- Pogładziłem go po puszystych blond włoskach. Chłopiec zamknął oczy i przygarnął do siebie moją torbę. Pomyślałem, że oprócz ubrań będę musiał kupić mu również kilka zabawek i przytulanek.
Ustawiłem się i zacząłem obserwować. Wkrótce usłyszałem terenie drobnych skrzydeł i na moim ramieniu wylądował nietoperz. Pogłaskałem mojego pupila po główce.
- Hej Pyszczek. Będziemy od dziś mieć nowego członka rodziny wiesz?- Stworzono wydało z siebie dźwięk oznaczający radość. Zdałem malucha z ramienia i schowane do kieszonki na piersi, w której lubi spać. Chwilkę się kręcił, ale w końcu mała ciepła kuleczka znieruchomiała.
Eve
Próbowałem zasnąć, ale nie mogłem. Leżało cicho. Raju rozmawiał z czymś, co do niego przyszło i nazwał to Pyszczek. Długo leżałem nieruchomo aż w końcu nie wytrzymałem.
- Raju nie mogę zasnąć.- Poskarżyłem się.
- Jeszcze trochę maluchu. Trzy godziny i będziemy się zbierać. Musisz jeszcze trochę wytrzymać i pojedziemy do domu.- Wziął mnie za rękę.- Jak przyjedziemy to pójdziemy się umyć, zjemy coś porządnego i pójdziemy spać w wygodnym łóżku.
- Będę mógł spać razem z tobą?- Spytałem z nadzieją.
- Oczywiście Eve. Moje łóżko jest wystarczająco duże żeby zmieścić trzech dorosłych mężczyzn. Jeden mały chłopiec na pewno nie będzie mi przeszkadzać.- Uśmiechnął się.
- Ale ja kiedyś urosnę.
- Wtedy też nie będziesz mi przeszkadzać. Cieszę się, że ze mną będziesz. Będzie mi bardzo miło widzieć twoją słodką buzię za każdym razem jak się obudzę. Nawet jak będziesz już duży. Ważne żebyś się uśmiechał i był szczęśliwy. Obiecuję, że zrobię dla ciebie wszystko żeby cię uszczęśliwić. Będziemy się bawić i miło spędzać czas. Kupię Ci ładne ubrania i zabawki. I będziesz mógł spać ze mną, kiedy tylko będziesz chciał. Chcę się tobą zaopiekować najlepiej jak tylko będę mógł.
- Jak starszy brat?
- Jeśli chcesz żebym był starszym bratem to nim będę.- Poczochrał mnie.
Już do końca zmiany rozmawiał ze mną i przedstawił mi Puszcza. Okazał się być najwyraźniej uroczym nietoperzem. Stworzonko było bardzo słodkie i pocieszne. I bardzo mną zainteresowane. Wspinał się po mnie i wąchał tym malutkim noskiem żeby w końcu polizać mnie po policzku. Kiedy zbieraliśmy się już do domu Raju schował Pyszczka do wewnętrznej kieszeni kurtki.
- Trzymasz się mocno?
- Aha.- Dla pewności poprawiłem swój wątły uścisk.
- No to lecimy.- Złapał mnie mocno i pojedziemy przez las. Widziałem jedynie rozmazaną zieleń i brąz, ale nic więcej, a wiatr szarpał mi włosy.- No i jesteśmy.- Obejrzałem się. Zobaczyłem bardzo stary, malutki domeczek porośnięty mchem i innymi roślinami.
- Jej... Tu jest uroczo.
- Tak wiem. Tylko ja wiem o tym miejscu. To moja tajna baza. Schowam cię tu. Nikt tu nie zajrzy. W środku wygląda lepiej.- Wniósł mnie do środka. Faktycznie w środku było zupełnie inaczej. Były porządne sprzęty i nawet łóżko!- Możesz spróbować zasnąć. Jak zaśniesz to nie będę cię budzić.- Poradził mnie na łóżku i ucałował w czoło. Kiedy wyszedł poczułem się trochę samotny, ale obiecał, że wróci po mnie, więc położyłem się i zamknąłem oczy.
Obudziło mnie delikatne dotykanie. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Raju uśmiechnął się i przytulił mnie. Zaniósł mnie do samochodu zaparkowanego kawałek dalej.
- Nikt nie powinien cię zobaczyć, więc muszę cię schować.- Otworzył skrytkę pod tylną kanapą. W środku też była obita tapicerką. Dotknąłem jej.
- To prawdziwe futerko?- Spytałem niepewnie.
- Oczywiście, że nie. To zamsz, ale bardzo dbam o moje autko, więc sprawia wrażenie prawdziwej skóry.
- A ten zapach?
- Specjalny sprej.- Poradził mnie i sięgnął do schowka. Podał mi puszkę ze sprejem zapachowym. Psiknąłem i poczułem takim sam zapach. Już uspokojony położyłem się grzecznie.- Za godzinę dojedziemy, więc możesz się zdrzemnąć.
- Dobrze Raju.- Zamknąłem oczy i Raju mnie zamknął. Odleciałem...
Kiedy dojechaliśmy wtuliłem się w niego szczesliwy widząc mój nowy dom.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz