środa, 31 stycznia 2018
I Początek
Na ziemi była noc. W niebo upstrzone gwiazdami spoglądał stojący na brzegu jeziora Pan Tajemnic Archanioł Razjel. Sam nie wiedział, czemu zszedł na Ziemię. Normalnie bez powodu nie ruszyłby się ze swojego pałacu w szóstym niebie. Coś kazało mu opuścić nieboskłon i na Ziemi czekać. Ale, na co właściwie? Nie wiedział, ale miał przeczucie, że to, co stanie się tej nocy zmieni jego życie.
Nagle dostrzegł na niebie rozbłysk. Przez niebo sunęła błękitna kometa. Razjel poderwał się rozglądając zwoje skrzydła i podążył za kometą. Czuł, że musi za nią podążyć. Ciało niebieskie mknęło po niebie i szybko zniknęło za horyzontem jednak Archanioł podążał za nią nawet, kiedy stracił ją z oczu. Usłyszał huk i zobaczył wielki rozbłysk. Przyspieszył i wkrótce znalazł się na miejscu upadku komety. W powstałym po upadku kwaterze znajdowało się coś. Pan Tajemnic nie mógł tego od razu dostrzec z powodu blasku jednak usłyszał. Najpierw cichy jednak z każdą chwilą coraz głośniejszy płacz dziecka. Skoczył rozglądając się skrzydła i wylądował tuż przy źródle płaczu. Wśród ziemi i odpadków skały leżało niemowlę i biało błękitnych skrzydłach anioła. Razjel podniósł maleństwo i zaczął kołysać by już przestało płakać. Usłyszał w głowie głos, który zawsze przyprawia go o dreszcz.
-,, Zaopiekuj się tym dzieckiem."- Jako Archanioł, Razjel posłuchał rozkazu. Otulił chłopczyka w swoją błękitną szatę i wrócił do nieba.
Chłopiec otrzymał imię Kometa.
Tej samej nocy w zupełnie innym miejscu i z zupełnie innych powodów na ziemi przebywał również Asmodeusz. Był wyjątkowo szczęśliwy. Jego Bianka wkrótce umrze i będzie mógł z nią być już bez żadnych przeszkód. No chyba, że jego urocza mamuśka Lilith spróbuje czegoś. Oczywiście odmłodzi swoją lubą by już zawsze była tak piękna jak wtedy, gdy się poznali.
Była już późna noc, jeśli nie wczesny ranek i Modo był już zalany w trupa. Zebrało mu się na wałęsanie. Dotarł na obrzeża miasta, kiedy zobaczył na niebie meteoryt pędzący na spotkanie z powierzchnią błękitnej planety. Przybrał swą prawdziwą postać i machając skórzastymi skrzydłami podążył za kosmicznym pociskiem. A co tam. Fajnie będzie mieć w ogrodzie kamyczek z kosmosu. Meteor w końcu uderzył wzbudzając wstrząs.
Zgniły chłopiec szybko dotarł na miejsce jednak nie mógł od razu zobaczyć obiektu, za którym podążył. Jednak momentalnie wytrzeźwiał, gdy usłyszał płacz dziecka. Od razu wskoczył do krateru i pośród odpadków skały kosmicznej odnalazł niemowlę. Miało tak jak on skórzaste skrzydła i płakało bardzo głośno.
-,,Zaopiekuj się tym dzieckiem."- Asmodeusz pierwszy raz w życiu usłyszał głos Pana, który zwalił go z nóg. Zbyt oszołomiony bu odmówić Asmodeusz zdjął swoją kurtkę i opatulił chłopca, po czym wrócił do Otchłani.
Chłopiec dostał na imię Meteor.
Obaj chłopcy dorastał wychowywani przez swoich przybranych ojców całkowicie nieświadomi istnienia siebie nawzajem, mimo iż byli bliźniętami.
Błękitny Kometa i Szkarłatny Meteor spotkali się w dniu swoich szesnastych urodzin. A to zdarzenie wywróciło ich życia do góry nogami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz