środa, 31 stycznia 2018
II Kometa
Jak co rano obudziłem się pełen energii. Wyskoczyłem z łóżka i odsłonie zasłony. Dzień był taki piękny! Jak każdy z resztą w szóstym niebie, ale to i tak nie zmienia faktu, że każdy poranek jest cudowny. Otworzyłem okno by wpuścić do komnaty świeże powietrze. Ach! Ten cudowny zapach kwiatów i śpiew ptaków. Wyszedłem na balkon i zaśmiałem się do słońca. Zaćwierkałem i już po chwili byłem otoczony przez piękne kolorowe ptaszki.
- Dzień dobry przyjaciele! Jesteście głodne?- Spytałem i podniosłem szklaną pokrywkę, pod którą w srebrnej misie były okruszki i ziarenka dla ptaszków. Wziąłem trochę na dłoń.- Częstujcie się!- Ptaszki od razu ruszyły do jedzenia, a dwa najmniejsze jadły mi prosto z dłonie. Mam wiele talentów i darów, a jednym z nich jest to, że wszystkie stworzenia do mnie lgną, a ja potrafię się od razu z nimi zaprzyjaźnić. Gdy ptaszki już odleciał zostawiłem karmidełko otwarte by w dzień też mogły sobie podzióbać.
Wróciłem do komnaty i ubrałem się tak, jak co dzień. Białe przylegające spodnie, błękitne przylegające buty, biała tunika z błękitnymi wstawkami i obszyciami oraz błękitna niezapięta szata. Moje długie, białe u nasady i błękitne na końcach, włosy splotłem tak jak tata w warkocz i przerzuciłem przez lewe ramię. Poprawiłem jeszcze moje wielgachne, miękkie łóżko z baldachimem i wyskoczyłem z komnaty zmierzając do jadalni. Gdy zobaczyłem wysoką, chudą postać o czarnych włosach rozpędziłem się i skończyłem.
- Tata!
- Ach, Kometa! Nie strasz tak taty z samego rana.- Zdjął mnie ze swoich pleców i postawił przed sobą.- Dobrze spałeś?
- Tak tato! Doskonale!- Zawołałem roześmiany.- Dzień zapowiada się cudowne! Tak jak zawsze!
Dzień był cudowny, tak jak zawsze. Cała służba, kiedy tylko ktoś mnie zobaczył to się do mnie uśmiechał. W ogrodzie otoczyła mnie wszyscy jego mali mieszkańcy, a kwiaty sprawiały wrażenie jakby tańczyły razem ze mną. Ale moje życie to nie jest tylko wesoła zabawa.
Uczę się też magii i to bardzo pilnie. Tata mówi, że mam naturalny talent do czarów i często mnie chwali podczas ćwiczeń.
Wieczorem tata pozwolił mi wziąć jego famy i powróżyć.
- Tato zobacz. Wyszła mi nieoczekiwana zmiana i przygoda. I że spotkam kogoś...
- Naprawdę? Pokaż.- Nachylił się nad kartami i przyjrzał.- Faktycznie. Zdolny jesteś. Pierwszy raz dałem Ci wróżyć i od razu udało Ci się poprawnie zinterpretować, co mówią karty.
Tydzień później moja wróżba się spełniła i spotkałem tego kogoś. Tata zabrał mnie do miejsca gdzie mnie znalazł. Doskonale wiedziałem, że nie jestem prawdziwym synem mojego taty, ale to nie zmienia faktu, że to mój tata i że mnie kocha, a ja kocham jego. Ale ten Ktoś...
- Tato... Czemu on wygląda tak jak ja? I dlaczego patrzy na mniemam na jakieś dziwadło?- Spytałem chowają się za tatą przed wzrokiem szkarłatnych oczu nastoletniego demona stojącego u boku samego Asmodeusza.- Boję się go tato.- Pisnąłem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz