środa, 31 stycznia 2018
I Spotkanie
Rajuga
Jestem Rajuga i mam dwadzieścia dwa lata, czyli tyle, co nic. Ale mimo młodego wieku mam stopień kapitana nocnej straży. To, dlatego że jak to ujął mój nauczyciel jestem, niebezpiecznie groźny”, Ale to tylko w sytuacjach zagrożenia. Normalnie jestem naprawdę miłym chłopakiem. Nie mniej na patrole chodzę samotnie.
Siedziałem właśnie w punkcie widokowym niedaleko starej świątyni. Podobno kiedyś składano w niej ofiary z elfów wysysając z nich całą magiczną krew. Podobno może zaspokoić głód na cały miesiąc i dać większą siłę, szybkość i ogólnie polepszyć wszystko. Nie wiem. Nigdy nie jadłem elfa, ale na pewno w końcu to zrobię. Osobiście to nienawidzę tych istot podwójnie. Raz jestem wampirem, a to elfy wywołały tą wojnę trwającą już kilka tysiącleci. I dwa, kiedy byłem mały elfy wybił całą moją wioskę. Tylko trójce dzieci łącznie ze mną udało się przeżyć. Te istoty traktują nas jak najgorsze plugastwo, a same nie są święte. Dostrzegłem jakiś ruch i jakieś dwadzieścia metrów przede mną stanął elf i od razu do mnie strzelił. Dostałem w pierś, ale tylko udawałem śmierć. Tak na prawdę to moja specjalna kurtka zatrzymała strzałę. Spadłem w zarośla i obserwowałem z ukrycia. Do strażnika dołączyło jeszcze dwóch. Jeden miał na ramieniu związane i zakneblowane dziecko. Po ubraniach doszedłem do wniosku, że to chłopiec z wysokiej szlachty. Powinienem ich zdjąć, bo przekroczyli naszą granicę, ale byłem ciekaw, co kombinują. Skradając się poszedłem za nimi do świątyni. Używając przejść dostałem się na piętro i patrzyłem. Chłopiec został uwolniony, lecz był bity. Jego płacz i krzyki odbijały się echem. Ale co mnie to obchodzi. To elfy. Niech se robią, co chcą. Zatłuką dzieciaka, a kiedy odejdą wyssę z niego krew. Przecież nie może się zmarnować. Taka okazja może się długo nie powtórzyć, chociaż... Może go uratuję i utrzymam przy życiu? Będę mieć stały dostęp do jego krwi. Tak! Będzie moim zwierzątkiem. No to do roboty. Zostawiłem łuk z nałożoną strzałą i przebiegłem na drugą stronę okrągłego tarasu. Naciągnąłem dwie ręczne kusze i opierając je o balustradę wymierzyłem i strzeliłem. Ziu! Dwa cele padły. Jeszcze jeden. Pobiegłem do łuku i strzeliłem w plecy ostatniemu. W kilka chwil w sali słychać było już tylko płacz chłopca. Zeskoczyłem na dół. Zabrałem to, co moje i elfią broń. Spojrzałem na chłopca. Czołgał się używając tylko jednej ręki, bo druga była połamana tak jak jego nogi. Coś mnie w tym widoku ścisnęło. ,,To dziecko. Ale dziecko, które dorośnie i będzie zabijało wampiry! No, ale zaatakowali go jego współbracia... Wampiry nie robią takich rzeczy. Może jak mu pomogę to on mi się odwdzięczy? Tak i wbije nóż w plecy!"
- Wiesz, że w tym stanie będziesz umierać przez trzy dni?- Podszedłem do chłopca. Mały obrócił się i odsłonił szyję.
- Zjedz mnie... Nie chcę umierać przez trzy dni.- Zapłakał. Nachyliłem się nad nim wysuwając kły z pochew. Tak mam takie nietypowe uzębienie.
Eve
Nie rozumiałem, co się dzieje. Spałem sobie u siebie w komnacie, kiedy nagle ktoś mną szarpnął i zostałem związany i zakneblowany. Słyszałem głosy. Mówili że król kazał pozbyć się mnie. ,,Tata? Dlaczego? Przecież, kiedy kładł mnie do snu mówił mi, że mnie kocha, więc dlaczego?" Zabrali mnie gdzieś nie wiem gdzie, ale kiedy znalazłem się w jakiejś świątyni i zaczęli mnie bić, byłem przerażony. Płakałem głośno i prosiłem żeby mnie nie bili. Nagle świsnęło parę razy i nikt mnie nie bił. Zacząłem uciekać, ale tylko pełzłem. Czułem zapach wampira i po chwili go usłyszałem. Przekręciłem się na bok i odsłoniłem szyję.
- Zjedz mnie... Nie chcę umierać przez trzy dni.- Zapłakałem. Zamknąłem oczy i czekałem aż mnie ugryzie. Ale zamiast mnie wyssać on... Mnie przytulił.
- Nie skrzywdzę niewinnego dziecka.- Powiedział cicho.- Zajmę się tobą. Jesteś ranny. Pomogę ci mały.
- Jestem elfem. Powinieneś mnie zabić.- Pisnąłem, kiedy mnie podniósł i zaczął gdzieś iść.
- Powinienem, ale jesteś tylko niewinnym dzieckiem. Poza tym zaatakowali cię twoi pobratymcy. A to jest coś, z czym nie mogę się zgodzić.
- Ale ja jestem księciem. Mój ojciec prowadzi tą wojnę. Jestem jego następcą... Byłem... Nie ważne. Nie mam gdzie iść.
- To tym bardziej. Zajmę się tobą. Wydobrzejesz i będziesz ze mną mieszkać. - Wyniósł mnie na dwór. Było ciemno. Szedł powoli i spokojnie.
- Wampiry mnie zabiją.
- Nie ruszą cię. Będę pilnować żeby cię nie zobaczył ani wywęszyły. No dobrze pokaż mi się.- Posadził mnie na pniu powalonego drzewa i obejrzał.- Myślałem, że będzie gorzej. Złamana jest tylko lewa noga, prawa jest tylko skręcona w kostce. Z ręką też dobrze. Zaraz ci ją nastawię.- I zrobił tak jak powiedział. Krzyknąłem, ale po chwili już nie bolało i mogłem się normalnie ruszać. Usztywnił mi jeszcze nogę.- Jeszcze te zranienia. To na ramieniu mnie martwi. Dotknął mojego ramienia. Na palcach zostało mu trochę mojej krwi. Widziałem jak próbuje się powstrzymać przed odruchem. Ale i tak je oblizał.- Masz nie dobór żelaza.- Stwierdził opatrując mi ramię.- Dobrze idziemy do domu. Tam cię umyję i znajdę jakieś ubranie, ale jesteś bardzo mały. Moja koszula będzie na tobie wyglądać jak sukienka. Wiem, że nie lubicie jeść mięsa, ale w twoim przypadku będziesz musiał to przeboleć mały.
- Eve. Mam na imię Eve.- Powiedziałem cicho.
- To ładne imię. Ja nazywam się Rajuga. Ale wystarczy samo Raju.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz