Ja naprawdę nie chciałem żeby to tak wyszło. Faktycznie mogłem spróbować ruszyć kulkę zamiast całego mebla. Przecież gdybym się położył na podłodze to bym ją zobaczył. Albo mógłbym zaczekać aż Meteor wyjdzie z łazienki i mi pomorze. A tak to jeszcze bardziej rozwścieczyłem Meteora. Uciekłem z płaczem i schowałem się w kapliczce.
- Ja naprawdę nie chciałem...- Pocierałem zapłakane oczy kiedy ktoś mnie chwycił za kołnierz i rzucił na podłogę.
- Masz pecha aniołeczku. Obudziłeś w demonie prawdziwego demona.- To był meteor ale jego głos był dziwny. Nie naturalny. Naprawdę brzmiał jak jakiś potwór.
- Meteor puść mnie! To boli!- Próbowałem się wyrwać ale trzymał mnie mocno.
- Stul pysk!- Wrzasnął i uderzył mnie z całej siły w policzek. Poczułem w ustach metaliczny posmak krwi.- Jesteś najbardziej wkurwiającą istotą we wszystkich wymiarach!- Uderzył w drugi policzek a potem w brzuch. Zapłakałem jeszcze głośniej co go tylko jeszcze bardziej rozjuszyło.- Przestań!- Ryknął łapiąc mnie za głowę i uderzając o twarda posadzkę.
Złapał mnie za ramiona i podniósł do góry. Przerażony spojrzałem mu w oczy. Nie dostrzegłem w nich tego chłodnego, wyniosłego wyrazu i błysku krwisto czerwonych tęczówek. To były oczy bestii. Całkowicie czarne, szeroko otwarte Samo spojrzenie w nie sprawiło że zadrżałem w duchu. Zrozumiałem ze to już nie jest Meteor. Teraz to rozjuszona bestia do której nic nie dotrze dopóki nie straci sił lub nie wyładuje całego gniewu. Ale jeśli ma wyładować tan gniew na mnie to mogę nie dożyć poranka.
Myślałem gorączkowo Tata na pewno kiedyś mi pokazywał jakieś zaklęcie które możne mi pomóc. Muszę jakieś znać. Cokolwiek... No tak! Spróbowałem podnieść ręce. Wystarczy ze dotknę jego skroni samymi opuszkami palców.- Nie tak prędko!- Warknął zaciskając pałce wokół moich chudych ramion. Poczułem jak kości zaczynają się poddawać i jak prawa w końcu się poddaje i pęka w żelaznym uścisku. Nie dobrze!
Rzucił mną na ścianę. Odbiłem się od nie i nim zdążyłem osunąć na podłogę Meteor już mnie trzymał jedną ręką. Drugą zacisną w pięć i uderzył w brzuch. Morze krzyki jeszcze bardziej go nakręcały bo uderzał coraz szybciej i modniej. Nie miałem pojęcia ze jest taki silny. Za którymś uderzeniem zakaszlałem krwią. Kilka kropel spadło mu na twarz. Oblizał usta natrafiając na dwie kropelki. Jego oczy rozbłysły na czerwono. Rzucił mnie na podłogę. Próbowałem się jakoś odczołgać ale szybko mnie dopadł. Złapał za koszulkę i rozdarł materiał.
- Meteor co ty...
- Milcz!- znowu uderzył moją głową o podłogę przez co znów zaplułem sie krwią.- Jesteś nic nieznaczacym ścierwem!- poczułem jak wbija zęby w moje ramię jednocześnie drapiac plecy aż do krwi.- Twoje skrzydła są paskudne!- zaczł wyrywać mi pióra całymi garściami.
W krótkim czasie całkowicie sie zatracił. Nic nie mówił. Tylko warczał i ryczał rzucajac mną po całym pomieszczeniu. Mie miałem pojęcia ile kości mi złamał i ile razy zostłem ugryziony. Wszystko co sie działo zmieniło się w jedna wielką plątaninę krzyku i bólu.
Nie wiem jak długo to trwało, ale juz zaczynałem tracić siły. Gardło miałem całkowicie zdarte. Padłem na podłogę ledwo mogąc oddychać, a każdy oddech sprawiał poworny ból. Króreś ze złamanych zeber musiało przebić mi płuco. Meteor usiadł na mnie okrakiem i zacisnął dłonie na szyi.
- Zdychaj!- Warknął i zacisną palce. Od razu zaczęło robić mi sie cielno przed oczami.
- P-pro-szę...- Wyjąkałem tracąc przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz