Nie miałem pojęcia co się dzieje. Załapałem Kometę a potem... Potem nie wiem co było. Nagle oprzytomniałem siedząc na zmasakrowanym aniołku z rekami zaciśniętymi na jego szyi.
- K-kometa?- Szybko zabrałem dłonie. Były całe w krwi. Rozejrzałem się. Kapliczka wyglądała ja pobojowisko, a Kometa ja ofiara dzikiej bestii. To ja byłem tą bestią. Co ja narobiłem? Nigdy do tond nic takiego się nie stało. Nigdy...- Kometa? Hej Kometa.- Pochyliłem się i klepnąłem go lekko w policzek. Nie zareagował. Leżał całkowicie nieruchomo.
Zabiłem go? Przycisnąłem uch do jego piersi i wstrzymałem oddech. Jego serce wciąż biło. Z ledwością, ale biło. Ale jak długo jeszcze? Wizja tego ze mogłem zabić Kometę przeraziła mnie. Tak jestem okropny i brutalny, ale nigdy nie mógłbym... Nie byłbym w stanie... Nie Kometę. Tak nie znoszę go i chciałbym żeby zniknął z mojego życia, ale zabicie go... Musze wezwać pomoc...
W panice zacząłem się rozglądać. Jego ubranie. Powinien mieć przy sobie Oko. Po całym pomieszczeniu walały się poplamione krwią niebieski strzępki.Nie miałem pojęcia które to cześć tuniki a które to resztki spodni. Wszystko było w kawałkach.
- No gdzie to jest? No gdzie?!- Przerzucałem skrawki materiału aż w końcu udało mi się znaleźć to czego szukałem. Oko było stłuczone, ale wciąż działało. Złapałem je mocno.- Tato!- Zawołałem bez zastanowienia. Gdy w strzaskanej tafli ukazało się zaspane oblicze Pana Tajemnic uświadomiłem sobie ze to przecież Oko Komety.
- Meteor? Na jasność czemu jesteś cały we krwi?! I czemu korzystasz z Oka Komety?!
- Musisz tu jak najszybciej przyjść!- Krzyknąłem roztrzęsiony. Zupełnie nie rozumiałem co się ze mną działo. Nigdy wcześniej nie bałem się o kogoś innego. Ja przecież praktycznie nie mam uczuć, a teraz trząsłem się ze strachu o Kometę.- Ja... Ja zrobiłem coś strasznego. Kometa przez przypadek zdemolował mój pokój i ja... Ja się wściekła i poszedłem za nim i... Ja straciłem nad sobą kontrolę. Całkowicie mnie zamroczyło i nie mam pojęcia co robiłem, ale... Ja... Kometa...- Nie mogłem zbudować całego zdania.- Ka pobiłem Kometę...- Nim skończyłem ostatnie słowo Razjel już pojawił się w pomieszczeniu.
- Coś ty najlepszego zrobił Meteor... Co ty zrobiłeś ty Potworze?!- Ryknął opadając na kolana przy Komecie.
- Ja... Ja nie... To był... To wypadek...- Zbliżyłem się. Chciałem coś zrobić.
- Nie podchodź! Nie zbliżaj się do Komety!- Odepchnął mnie. Potknąłem się o coś co kiedyś było drewnianą ławką.- Wynoś się! Zejdź mi z oczu nim cię zabije potworze! Jesteś niebezpieczny!
- Ja...- Chciałem coś powiedzieć ale pan tajemnic złapał mnie za ramię i dosłownie wywalił ze zdemolowanej kapliczki.
- Przecz potworze!- Ryknął. Pierwszy raz w życiu naprawdę się przestraszyłem.
Pozbierałem się z podłogi i uciekłem do mojego pokoju. Gdybym nie był tak roztrzęsiony to pewnie bym się zdziwił ze wszystkie zniszczone meble znów były całe. Ale jedyne co to zobaczyłem swoje odbicie w lustrze. Ja naprawdę wyglądałem jak jakiś potwór. Cały byłem we krwi Komety. Byłem dosłownie wszędzie. Przerażony poleciałem do łazienki i przez kolejne dwie godziny próbowałem zmyć z siebie zaschnięta krew. Ale pomimo tego że dosyć szybko byłem czysty to ciągle widziałem na sobie jego krew. Czułem że ciągle tam jest. Patrząc w lustro ciągle ją widziałem. Była wszędzie. Na całym moim ciele. Nawet we włosach. W akcie desperacjo złapałem nożyczki i je obciąłem, a potem zacząłem wyrywać. Zacząłem się drapać jakby to miało w czymś pomóc. Ciągle czułem ten zapach. Ona ciągle na mnie była... Zawinąłem się w koc i skuliłem w kącie ciągle się trzęsąc.
Po jakimś czasie usłyszałem walenie w drzwi.
- Meteor otwieraj. Wiem że tam jesteś wiec otwórz!- To był głos taty. Nie byłem w stanie się podnieść.- Sam tego chciałeś.- Drzwi w jednej chwili pękły na pół i tata wszedł do środka. Od razu mnie zauważył i podszedł. Klęknął naprzeciwko mnie.- Meteor?
- P-potwór...
- Co?
- Potwór... Jestem potworem...
- Nie jesteś żadnym potworem Meteor...
- Jestem!- Krzyknąłem.- Jestem i dobrze o tym wiesz! Jedyne uczucia jakie posiadam to gniew.. Ciągle balansuje między skrajnym opanowaniem a furią. Wystarczy że coś mi się nie spodoba i od razu zaczynam wszystko niszczyć! Sam pewnie widziałeś co zrobiłem z Kometą. Ja go prawie zabiłem przez to że nie potrafię zapanować nad samy sobą! Tam było tyle krwi... Była wszędzie... Miałem ją na całym ciele... Ona nie chciała zejść... Ciągle mam ją na rękach! Czemu nie chce zejść?!- Znowu zacząłem drapać się po rękach i nogach.
- Meteor co ty wyprawiasz? Przestań! Zrobisz sobie krzywdę!- Złapał mnie za nadgarstki.- Uspokój się. Raz i Rafał już się zajęli Kometą. Nic mu nie będzie. Słyszysz mnie? Kometa dojdzie do siebie...
- Asmodeusz!- Ten głos... Razjel!- Asmodeusz znalazłeś go?!- W drzwiach stanął archanioł.- Tu jesteś!- Podszedł do nas. Był wściekły.- Czy ty zdajesz sobie sprawę ze kometa mógł umrzeć?! Mogłeś go zabić! Wiesz ile on stracił krwi?! Ledwo udało nam się go odratować! Ty...
- Raz przestań!- Tata wstał i zasłonił. Sam też zawinąłem się w koc.- Nie widzisz że on też jest w rozsypce? Jest przerażony tym co zrobił. Mówi że ciągle widzi krew.
- I dobrze bo już zawsze będzie ją miał na rękach!
- Raz nie rozumiesz? On tą krew ciągle widzi. Zobacz co ze sobą zrobił!- Tata pociągnął mnie do góry i siłą odebrał koc.- Podrapał się aż do krwi i powyrywał włosy. Spójrz mu w oczy. Jest przerażony i nie jest w stanie się uspokoić.- Pan tajemnic złapał mnie za brodę i zmusił do otwarcia oczu. W jego błękitnych oczach zobaczyłem własne odbicie. Znowu byłem cały we krwi. Czemu wciąż ją widzę?! Rozpłakałem się. Po prostu już nie wytrzymałem i zacząłem płakać. Skuliłem się na podłodze nie mogą zapanować nad własnym ciałem.- Meteor jest niestabilny emocjonalnie i nie wyraża uczuć jak inni. Popada w skrajności i jest zbyt gwałtowny. Ale sam widzisz co się z nim dzieje. Wychowywałem go i wiem że nie byłby w stanie z premedytacją dokonać takich zniszczeń i wyrządzić takiej krzywdy. Nie mam pojęcia dlaczego ale każdy nawet najdrobniejszy impuls gniewu się w nim kumuluje i w końcu wybuch tracąc nad sobą panowanie. Widziałem to wystarczająco dużo razy żeby wiedzieć że kiedy ma napad to nie jest sobą. Często nie jest świadomy tego co robi.
- Mimo wszystko skrzywdził mojego Kometę. I bardzo chcę go teraz zabrać do domu żeby już nigdy więcej się nie spotkali, ale nie mogę tego zrobić. Mimo to Nie mogę pozwolić żeby coś takiego się powtórzyło.
- Więc co chcesz zrobić?
- Jeszcze nie wiem. Ale puki co jego też trzeba doprowadzić do porządku. Śpij.- Dotknął dwoma palcami mojego czoła i od razu odleciałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz